Po doniesieniach do prokuratury na niegospodarność prezesów spółki, licznych ekspertyzach stanu urządzeń w Geotermii i kontrowersjach wokół rozwoju firmy - solankowego "serialu" ciąg dalszy.
Dużo zastrzeżeń
Na początku spotkania w Ratuszu czterech ekspertów przedstawiło swoje opinie na temat obiektów i instalacji w Geotermii Marusza. Mieli zastrzeżenia do stanu budynku, zawilgocenia pomieszczeń, skorodowanych urządzeń, wadliwie działającej wentylacji, braku instrukcji obsługi maszyn. Wskazali także na niebezpieczeństwo grożące obsłudze i użytkownikom solanek z powodu m.in. źle przechowywanych chemikaliów.
- Włosy stanęły mi dęba, bo instalacje w Geotermii zostały wykonane z pominięciem zasad bezpieczeństwa i higieny - mówił inż. Waldemar Staniszewski, który analizował układy cieplne w "Solankach".
Źle dobrane filtry wody
- Baseny wyłożone zwykłą ceramiką, brak spustu wody z jacuzzi, źle dobrane filtry wody - wymieniał wady konstrukcyjne inż. Andrzej Wałęga. - Należy rozważyć wybudowanie basenów od nowa.
- To jest chyba jakaś katastrofa -mówił zdumiony radny Henryk Szram. - W tej sytuacji "Solanki" trzeba zamknąć.
Argumenty inżynierów zbijał Piotr Sadowski, który nadzorował budowę Geotermii: - Kiedy zarządzałem spółką środki chemiczne przechowywane były na zewnątrz budynku - mówił były prezes. - Wiele innych rzeczy zostało pozmienianych od kiedy zwolniono fachowców obsługujących maszyny. Jacuzzi ma spust wody, tylko obsługa nie potrafi go uruchomić!
Piotr Sadowski przyznał jednak, że „Solanki” budowane były szybko i pod „presją polityczną”, bo tuż przed wyborami samorządowymi.
Głos w dyskusji zabrał także dr inż. Krzysztof Schroeder, również były prezes solanek. - Ekspertyzy na temat stanu technicznego obiektu były niepotrzebne. Wszystkie usterki punkt po punkcie wypisałem w harmonogramie prac remontowych zanim zostałem zwolniony. To na remonty wziąłem od miasta 300 tys. pożyczki w ubiegłym roku. Część zdążyłem wydać na modernizację. Resztę „przejadł” nowy zarząd.
