Wczoraj na sali rozpraw w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy oskarżony Damian S. powiedział, że przyznaje się do zabójstwa 67-letniej mieszkanki bydgoskiego osiedla Miedzyń.
- Zabiłem, ale nie szedłem do niej z takim zamiarem - dodał w odpowiedzi na pytanie sędzi Barbary Malatyńskiej.
S. nie przyznaje się również do okoliczności, w jakich doszło do zabójstwa, ani do rozboju w mieszkaniu ofiary.
- Chciałem z nią tylko porozmawiać. Nie przyznaję się do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Na twarzy oskarżonego nie dało się zaobserwować żadnych emocji. Jego relacji przysłuchiwała się Jolanta W., córka zamordowanej. Występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy.
- Ten zwyrodnialec wielokrotnie nachodził i nękał moja mamę - kobieta zeznając przed sądem była wyraźnie roztrzęsiona. - Nawet już zaczęliśmy szukać dla niej innego mieszkania, bo S. terroryzował ją. Z drugiej strony jednak, mieszkała w tym samym miejscu od prawie czterdziestu lat i nagle miała się wyprowadzić z powodu tego 22-letniego kryminalisty?
Według zeznań świadków i między innymi Jolanty W. Damian S. w lutym tego roku, zaraz po powrocie z zakładu karnego wybił jej matce wszystkie szyby w oknach.
- Już przed Bożym Narodzeniem ubiegłego roku bała się, że ten zwyrodnialec wyjdzie zza krat i będzie ją dalej nękał - tłumaczyła W. - Święta spokojnie spędziła u nas, u rodziny.
Podobnie było podczas tegorocznych świąt wielkanocnych. Ale już we wtorek 22 kwietnia znaleziono 67-latkę martwą. Biegli stwierdzili na ciele liczne obrażenia zadane nożem. Potem w śledztwie ustalono, że zabójca uderzał ofiarę też pieńkiem, który stał przy kominku.
Z mieszkania zabitej zginęły między innymi złote pierścionki, obrączka, zegarek, oraz 1200 euro w gotówce. Sprawcę zatrzymano jeszcze tego samego dnia. Damian S., sąsiad zamordowanej zdążył już wsiąść do pierwszego lepszego pociągu, na dworcu Bydgoszcz-Główna czekał na odjazd. Wtedy został zatrzymany przez policję. Nie potrafił wyjaśnić, skąd miał przy sobie biżuterię. Przedtem odwiedził jeszcze dwóch swoich kolegów i zdążył spalić część dowodów zbrodni - poplamione krwią ubranie i dwa noże kuchenne.
Damianowi S. grozi 25 lat więzienia albo dożywocie.
Czytaj e-wydanie »