Zygmunt S. z Sypniewa dobrowolnie poddał się karze i poprosił o dwa lata pozbawienia wolności. Obiecał też, że odda pieniądze. Sąd przychylił się do prośby oskarżonego o wyłudzenie pieniędzy i choć dla pocztowca sprawa się zakończyła, dla ludzi - nie.
Oszukani mieszkańcy Sypniewa nie kryją żalu. - Z Banku Pocztowego na rozprawie nie był nikt - mówi Czytelnik. - Próbowałem się dowiedzieć, co z naszymi pieniędzmi, ale nikt tam nie chce ze mną rozmawiać.
Przeczytaj też:Całe Sypniewo z nadzieją czeka na proces
Przypomnijmy - oprócz lokat "na 20 proc." naczelnik poczty w Sypniewie podpisywał umowy w imieniu Banku Pocztowego. Przyjmował pieniądze, ale te albo nie trafiały do banku, albo były wypłacane - najprawdopodobniej przez nieuczciwego pocztowca. - Ja jestem w takiej sytuacji, że moje pieniądze nigdy do banku nie wpłynęły - mówi Czytelnik. - Mam dokumenty wpłaty, a kopie znaleziono w mieszkaniu Zygmunta S. podczas rewizji. W dobrej wierze wpłaciłem pieniądze do banku, który pisze do mnie, że z powodu toczącego się śledztwa nic nie jest w stanie zrobić. Wyrok zapadł i co? Dalej nie wiem, co z moimi pieniędzmi, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać.
W Banku Pocztowym zapewniają, że nie będą czekać, aż pocztowiec odda pieniądze. - Poprosiliśmy o odpis wyroku - mówi Magdalena Ossowska-Krasoń. - Jak tylko go otrzymamy, podjęte zostaną decyzje.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?