Ogień wybuchł przed godziną ósmą. - Cała konstrukcja wewnątrz była drewniana. Gdy przyjechaliśmy był już cały w ogniu. Języki ognia wychodziły wszystkimi otworami na zewnątrz. Był nie do uratowania - powiedział nam dowodzący akcją gaśniczą kapitan Krzysztof Łangowski.
Budynek spłonął w ciągu ok. 40 minut. Ogień gasiło aż dziesięć jednostek straży pożarnej, w tym trzy specjalistyczne. Wysoka temperatury zagrażała bowiem sąsiednim budynkom, w tym znajdującemu się w pobliżu zakładowi produkcyjnemu.
Zabytkowy młyn został całkowicie zniszczony, nadaje się do rozbiórki. Udało się natomiast uratować przylegający do niego magazyn.
Nieczynny młyn GS-u, który wrócił do poprzednich właścicieli, było opuszczony. Koczowali w nim bezdomni. - Otrzymywaliśmy sygnały, że się tam zbierają - potwierdza oficer prasowy policji Andrzej Rogowski.
Trwa ustalanie przyczyny pożaru. - Przyjęliśmy wstępną hipotezę, że to było zaprószenie ognia, bo na parterze budynku leżały sienniki. Nie można jednak wykluczyć, że to było podpalenie - powiedział nam komendant powiatowy straży pożarnej Waldemar Kierzkowski.
Podobny pożar był w maju ubiegłego roku. W wyniku zaprószenia ognia spłonął poszpitalny budynek przy ul. Grodzkiej, należący do Wyższej Szkoły Zarządzania Środowiskiem. W pustym budynku też koczowali bezdomni.
Zabytkowy młyn miał drewnianą konstrukcję. Spłonął bardzo szybko, w ciągu 40 minut. Na zdjęciu: strażacy dogaszają pożar.