O tragedii pisaliśmy w styczniu. Wszystko działo się 31 grudnia ubiegłego roku w Ujeźdźcu Małym - niewielkiej wsi koło Trzebnicy. Z ustaleń śledztwa wynika, że dziewczyna dopiero kilkanaście dni przed porodem zorientowała się, że jest w ciąży. I to przypadkiem, kiedy była w jednym z wrocławskich szpitali na badaniach.
W kwietniu ubiegłego roku poszła na imprezę do klubu przy Rynku we Wrocławiu. Wyjaśniała później w śledztwie, że dopiero dzień później zorientowała się, że odbyła z kimś stosunek seksualny. Była pijana albo ktoś podał jej jakąś odurzającą substancję – czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia. Z lektury nie wynika, by śledczy badali ten wątek sprawy. Wiemy, że nie prowadzono osobnego śledztwa w sprawie ewentualnego zgwałcenia Małgorzaty G. Prokurator napisał jedynie, że nie ustalono kim jest ojciec oraz, że podejrzana nie współpracowała w tej sprawie ze śledczymi.
Małgorzata nie wiedziała, że jest w ciąży. Nie zorientował się również nikt z rodziny. Dowiedziała się o swoim stanie we wrocławskim szpitalu na Kamieńskiego dopiero 18 grudnia. Nie powiedziała rodzicom, bo się bała. W sylwestra zaczął się poród. Później, podczas sekcji zwłok, ustalono, że urodziła żywą, zdrową dziewczynkę. Dziecko miało 0,11 promila alkoholu we krwi. Zaniosła córkę do lasu i przysypała liśćmi. Mówiła potem w śledztwie, że dziewczynka nie dawała znaków życia.
Tragedia wyszła na jaw przypadkiem. W styczniu Małgorzata zgłosiła się do jednego z wrocławskich szpitali po medyczną pomoc. Lekarze przypomnieli sobie, że ta sama kobieta była u nich w grudniu i była w ciąży. Spytali co z dzieckiem. Odpowiedziała, że urodziła w szpitalu w Trzebnicy. Lekarze sprawdzili i okazało się, że to nieprawda. Wtedy kobieta przyznała, że zwłoki dziewczynki są w domu w szafie. Szpital zawiadomił policję.
Do Wrocławia wrócą nocne tramwaje? Prezydent zdradza szczegóły
Powódź tysiąclecia. 7 lipca 1997 roku wielka woda zaatakował...
Zobacz też
Woda z kranu czy z butelki? Którą wybrać?
