Zawisza Bydgoszcz - Gryf Słupsk 0:0
Zawisza: Sobolewski - Nowak, Golak, Urbański, Sławek (46. Rugowski) - Kona (46. Sanocki), Młynarczyk - Skórecki, Bojas (71. Rak), Horvath - Leonowicz.
Zawiszanie bardzo powoli wchodzą w nowy sezon. To jeszcze nie jest ten zespół, który wszyscy chcieliby widzieć. Niebiesko-czarni mają problemy z kontrolowaniem gry, narzuceniem swojego stylu i zdominowaniem rywali. Nie inaczej było w spotkaniu z beniaminkiem ze Słupska.
Bydgoszczanie byli częściej przy piłce, próbowali konstruować akcje, ale niewiele z tego wynikało. Zagrożenia pod bramką Gryfa praktycznie nie było. Dopiero desperackie ataki w końcówce wprowadziły więcej zamieszania, ale bramkarze słupskiego zespołu praktycznie nie musiał wiele interweniować.
- Brakowało nam spokoju w grze i bujania piłki od jednej do drugiej strony - mówił Adrian Stawski, trener Zawiszy. - Ciągle powtarzamy sobie, że musimy być cierpliwi. Trzeba długo przekazywać sobie piłkę, by w końcu znaleźć wolne przestrzenie w defensywie rywali. Przez pierwsze cztery tygodnie pracowaliśmy nad fizycznością, teraz skupiamy się na aspektach taktycznych. Wszystko biorę na siebie, a chłopakom z zespołu mówię, że efekty przyjdą - przekonuje szkoleniowiec.
O ile na boisku działo się niewiele ciekawego, to na trybunach było interesująco. Kibice obu zespołów od pierwszego gwizdka prowadzili doping. Atmosfera była całkiem niezła. Blisko dwa tysiące kibiców na trybunach stadionu przy Gdańskiej nie było dawno. Zawodnicy obu drużyn podkreślali, że grało im się bardzo dobrze przy takim dopingu.
W następnym meczu Zawisza zagra na wyjeździe z Sokołem Kleczew. Spotkanie w niedzielę o godz. 17.
