Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbierają mój nektar

Agnieszka Romanowicz
Henryk Bartniczak napisał już wiele pism, ale żadne z nich nie zmusiło sąsiada do przeniesienia pasieki
Henryk Bartniczak napisał już wiele pism, ale żadne z nich nie zmusiło sąsiada do przeniesienia pasieki
Pszczelarze w większości narzekają, że ubywa im pszczół. Ale są miejscowości - jak Gawroniec koło Bukowca - gdzie pszczół jest za dużo. Dlaczego?

Henryk Bartniczak z Gawrońca w gminie Bukowiec (na zdjęciu) ma żal do sąsiada Tomasza Sadeckiego.

- Swoje ule postawił za blisko moich. Co gorsza, między moimi pszczołami a polem (1,5 ha) facelii, którą sieję co rok. Kosztuje mnie to 1500 złotych. Nie żałuję jednak tych pieniędzy, bo miód lipowy w połączeniu z facelią ma piękny kolor i wspaniały smak. Poza tym, z półtora hektara facelii mam 500 kilogramów miodu. Boję się, że będzie go dużo mniej odkąd sąsiad przywiózł swoje ule - tłumaczy Bartniczak.

Tomasz Sadecki nie rozumie pretensji Henryka Bartniczaka. - Kiedyś w Gawrońcu co trzeci dom miał pasiekę. Nie można było kupić cukru, więc ludzie produkowali miód i wystarczało go dla wszystkich - przypomina. - Poza tym, w miejscu, gdzie postawiłem ule, pasieka była od zawsze. Dużo wcześniej niż pan Bartniczak założył swoją.

Tak się nie robi

Racje obu panów dostrzega Sławomir Wnuk, szef Gminnego Koła Pszczelarzy w Lnianie oraz członek Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy. - Przyznaję jednak rację panu Bartniczakowi, że w Gawrońcu występuje przepszczelenie, ponieważ nie ma tam ani drzew (np. lip), ani pożytków rolnych, cennych dla pszczelarzy. W większości rośnie tam kukurydza - zauważa pan Wnuk. - Muszę też powiedzieć, że czułbym się zniesmaczony, gdybym zobaczył, że blisko moich trzech hektarów facelii usadowił się inny pszczelarz. Tak się nie robi.

Pszczoły nie były chore

- Jednak nie ma o tym słowa w kodeksie etycznym pszczelarzy - podkreśla Michał Paszota z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Świeciu. Jemu również przyszło się zajmować konfliktem między sąsiadami z Gawrońca, ponieważ pan Bartniczak sugeruje, że sąsiad przewiózł swoją pasiekę bez pozwolenia inspektora, wymaganego w zawiązku z zapowietrzeniem zgnilcem amerykańskim (szkodnikiem pszczół). - Zarzut ten jest bezpodstawny, ponieważ Bukowiec - skąd pan Sadecki przewiózł swoją pasiekę do Gawrońca - nie był zapowietrzony zgnilcem amerykańskim - zapewnia pan Paszota. Brakuje też dowodów na to, że pan Sadecki transportował pszczoły z zapowietrzonego chorobą Łaszewa, gdzie również ma pasiekę.

Hrabia Gawrońca?

- Nie chcę szkodzić sąsiadowi - zapewnia pan Sadecki. - Nie sądziłem, że tak mu zajdę za skórę. Jestem jeszcze młody, chcę uczyć się pszczelarstwa i rozbudowywać swoje pasieki. Pan Bartniczak, jako pszczelarz, powinien mnie do tego zachęcać, zamiast rościć sobie prawo do wyrzucania mnie ze wsi, jakby był hrabią Gawrońca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska