CZYTAJ E-WYDANIE "POMORSKIEJ"
CZYTAJ E-WYDANIE "POMORSKIEJ"
Nie możesz kupić papierowego wydania naszej gazety? Teraz możesz dowiedzieć się, co dzieje się w twoim regionie, kraju i świecie także czytając e-wydanie "Pomorskiej"! KLIKNIJ TUTAJ ABY DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ
- Jest pan rozczarowany wynikiem sportowym osiągniętym przez drużynę Zawiszy?
- Hm...! Wszyscy wiedzieliśmy, że drużyna ma walczyć o awans. Ale powiedzmy sobie szczerze - plasowała się, co najwyżej, w grupie przodującej rozgrywkom. Odniosłem takie wrażenie, że w rundzie rewanżowej zespół się głównie męczył. Świadectwem jest ledwie jedna wyjazdowa wygrana we Wrocławiu ze Ślęzą. Reasumując, ambicje sportowe może i były, lecz drużyna nie wyglądała na przygotowaną mentalnie i sportowo do walki o pierwszą ligę.
- Czwarte miejsce w sezonie 2009/10 zaskutkowało natychmiast: rozpoczęło się publiczne polowanie na czarownice. Udziałowiec - stowarzyszenie wypowiedziało rekomendację Piotrowi Burlikowskiemu, wiceprezesowi ds. sportowych, obarczając go największą winą. Padły także sugestie o rozstaniu się z trenerem Mariuszem Kurasem.
- Taka jest natura kibica. Ale powiem panu, że mnie takie zachowanie żenuje. Przyglądałem się poczynaniom zespołu i też swoje wiem.
- To prosimy podzielić się z Czytelnikami "Pomorskiej" tymi spostrzeżeniami.
- Czy słyszał ktoś o dwóch Górnikach Zabrze, Legiach, Widzewach...? A Bydgoszcz jest ewenementem - są dwa kluby Zawisza!. Spółka "Zawisza“ i Stowarzyszenie Piłkarskie "Zawisza“. I to jest dopiero problem. W takich okolicznościach tracono czas głównie na kłótnie, przepychanki, waśnie. Sam fakt rozstania się z Burlikowskim wiele mówi. Tak nie da się robić piłkę. Życie pokazuje, że dwóch właścicieli to żaden pomysł. Kompletny brak odpowiedzialności indywidualnej. Proszę sobie tylko przypomnieć ile razy obie strony szły na udry? Były problemy z wzajemną komunikacją, najprostszym spotkaniem się i rozmową. Taki mariaż nic dobrego nie jest w stanie przynieść.
- Dlatego coraz głośniej słychać o rozwiązaniu spółki...
- To byłby najgorszy scenariusz. Takie myślenie to krok wstecz. Jestem przekonany, że Bydgoszcz powinna mieć zespół w ekstraklasie. Pół roku przyglądam się działaniu klubu. Pomagałem mu nawet. Ale uważam, że popełniono błędy w prowadzeniu spółki. Za dużo było ośrodków zarządzania, a powinien być jeden. To jest spojrzenie człowieka, który ma bogate doświadczenie. Powtórzę jeszcze raz - piłkę trzeba robić w inny sposób.
- To proszę powiedzieć w jaki?
- Przede wszystkim spotkać się muszą udziałowcy. I to szybko. Najlepsze wyjście widzę takie: albo miasto bierze 3 proc od stowarzyszenia, albo na odwrót - stowarzyszenie przejmuje 97 proc. miasta i podpisuje z nim kontrakt na promocję. Najbardziej logiczne, dla mnie, jest to pierwsze rozwiązanie. Ale to nie jest warunek Bońka!
- Władze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza nie chcą o tym słyszeć?
- Dlaczego? Dlatego, że mając 3 proc. mogą kontrolować klub, jego logo. No i żeby czasami nie wyprowadzono klubu- drużyny np. do Kołobrzegu. Bzdura! Nikt tego by nie zrobił. Chce jeszcze raz przypomnieć: Zawisza to klub Bydgoszczy, a nie 300 kibiców, którzy akurat identyfikują się z drużyną! O przyszłość zatroszczyć się musi całe miasto, jego mieszkańcy.
- Widzi pan jeszcze dla siebie jakąś rolę?
- Moja rola jest dziś prawie żadna. Do porozumienia muszą dojść udziałowcy. Nie mam zamiaru tracić sił na spory wewnętrze. Działać trzeba szybko, ale rozważnie, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Spółka musi funkcjonować w zdrowym klimacie; musi być przede wszystkim jedno centrum zarzadzania. W perspektywie jestem w stanie pomóc. Mógłbym wejść do Rady Nadzorczej; pomóc merytorycznie, przedstawić ewentualnego inwestora. Niczego nie wykluczam.
Pomorska wie już więcej o sytuacji w Zawiszy. O tym czytaj w piątkowym wydaniu papierowym naszej gazety