Prokuratorzy IPN apelują o pomoc w śledztwie dotyczącym zbrodni nazistowskiej, popełnionej w pierwszych miesiącach okupacji w tymczasowym obozie w Karolewie koło Więcborka (pow. sępoleński).
Od września do grudnia 1939 roku, w obozie zorganizowanym przez miejscowy Selbstschutz, Niemcy więzili kilka tysięcy Polaków. Obóz miał charakter eksterminacyjny - chodziło o "wyczyszczenie" terenu z przedstawicieli inteligencji, urzędników, policjantów, księży, a także o rozliczenie osobistych porachunków z sąsiadami.
Obóz mógł pomieścić jednorazowo od 100 do 200 więźniów. Ponieważ codziennie przywożono kolejnych nieszczęśników, znaleziono sposób na jego rozładowanie - dzień po dniu dokonywano egzekucji.
Czytaj też: Zostało wszczęte śledztwo w sprawie masowych mordów w pobliżu Więcborka
- Do Karolewa trafiło kilka tysięcy osób z 52 miejscowości - z całego powiatu sępoleńskiego, a być może także obecnego powiatu złotowskiego - mówi Mieczysław Góra, prokurator z Delegatury IPN w Bydgoszczy, który od 2011 r. prowadzi śledztwo w sprawie tej zbrodni.
Podczas ekshumacji dokonanych w 1945 i 1946 roku znaleziono prawie 3000 szkieletów.
- Niestety, znamy tylko 10 procent nazwisk ofiar. Te 300 osób w różny sposób zostało zidentyfikowane, m.in. na podstawie aktów zgonów i postępowań sądowych w sprawie uznania za zmarłego - informuje śledczy IPN.
Szokująca jest nie tylko sama zbrodnia (obóz w Karolewie jest jednym z pierwszych, jaki Niemcy zorganizowali na ziemiach polskich), ale i fakt, że w PRL-u nie przeprowadzono rzetelnego śledztwa.
- Z przykrością trzeba stwierdzić, że część dokumentów Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich została zniszczona. Nie wiem, dlaczego pozbyto się tego rodzaju akt - dziwi się prok. Góra.
Nie ma żadnych materiałów, które dotyczą mordu w Karolewie. Na nic zdały się kwerendy w urzędach, archiwach, a nawet w bydgoskim Muzeum Okręgowym. Stąd apel IPN o pomoc w odszukaniu protokołów ekshumacyjnych, materiałów rzeczowych i przedmiotów wartościowych znalezionych przy ofiarach oraz świadków zbrodni i rodzin ofiar.
Prok. Góra ustalił, że znalezione przy zwłokach rzeczy, w tym przedmioty wartościowe, były przechowywane początkowo w prezydium gminnej, następnie gromadzkiej rady narodowej w Sępólnie Krajeńskim.
Czytaj tez: Byli "zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej". Musieli zginąć! [unikatowe zdjęcia]
- W wydziale skarbowym tegoż urzędu były okazywane rodzinom ofiar. Co się z nimi stało? - pyta prokurator.
Za zbrodnię w Karolewie odpowiedzialny jest przede wszystkim Ludolf von Alvensleben, szef pomorskiego Selbstschutzu i Herbert Ringel, komendant obozu, który osobiście wykonywał egzekucje.
Na liście zbrodniarzy są także właściciele okolicznych majątków, potomkowie pruskiej szlachty, w tym m.in. Werner Foedisch, właściciel majątku Rogalin i Hans Jürgen von Wilckens, właściciel majątku Sypniewo.
Większość przeżyła wojnę i nigdy nie stanęła przed sądem. Jest wielce prawdopodobne, że nikt ze zbrodniarzy już nie żyje.