https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Zdaniem Janusza B., byłego komendanta miejskiego policji, jego proces ma tło polityczno-personalne

Łukasz Fijałkowski
fot. Lech Kamiński
Wczoraj (3 września) w toruńskim sądzie zakończył się proces Janusza B., byłego komendanta policji w Toruniu. - Nie ma wątpliwości, że oskarżony nadużył swoich uprawnień - twierdzi Mariusz Kasprzyk, prokurator. Wyrok za tydzień.

Bydgoscy śledczy są przekonani o winie Janusza B. Ich zdaniem zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozostawia cienia wątpliwości, że były komendant policji w Toruniu wyłudził policyjne pieniądze, nadużył władzy i wykorzystywał służbowe auto do prywatnych celów. Naciągnął w ten sposób Komendę Wojewódzką na 1,3 tys. zł.

Ostatni świadek

Wczorajsza rozprawa rozpoczęła się od przesłuchania Renaty P., kierownik kancelarii zespołu d/s ochrony informacji niejawnych w Komendzie Miejskiej Policji w Toruniu. Kobieta składała zeznania w związku z zarzutem nadużycia władzy przez byłego komendanta. Chodzi o wywieranie wpływu na naczelnika sekcji kadr policji, aby ten doprowadził do zwolnienia Małgorzaty M., jednej z cywilnych pracownic toruńskiej komendy. Jej zeznania niewiele jednak wniosły do sprawy, bo kobieta odpowiadając na większość zadawanych pytań, zasłaniała się niepamięcią.
Po jej przesłuchaniu zamknięty został przewód sądowy, a głos zabrały strony.

Ostre słowa oskarżyciela

- Wnoszę o uznanie Janusza B. winnym popełnienia zarzucanych mu przestępstw - mówi Mariusz Kasprzyk z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Żądam kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, grzywny i zakazu obejmowania kierowniczych stanowisk na trzy lata. Zachowania, jakich dopuścił się Janusz B., należy stanowczo piętnować. Chciałbym też zwrócić uwagę na osobowość oskarżonego. W mojej ocenie okazał się on człowiekiem małego formatu. Chciał być wzorem w komendzie policji, podnosić morale, ale rzeczywistość okazała się niestety inna. Świadkowie zeznali, że jest on osobą chciwą i skąpą. Całe szczęście, że nie piastuje już stanowiska komendanta.

To personalna rozgrywka

Janusz B. stanowczo odpiera wszystkie zarzuty. Jego zdaniem są bezpodstawne. Czuje się wręcz szykanowany.
- Nie popełniłem przestępstwa - zapewniał wczoraj były komendant B. - To ja jestem ofiarą. Cała sprawa ma charakter polityczno-personalny. Jest mi bardzo przykro, że ten proces w ogóle się toczył. Zarzuty prokuratora są całkowicie chybione. Gdyby przyjąć tok rozumowania oskarżyciela publicznego, to należałoby postawić podobne zarzuty wszystkim komendantom w kraju. Widzę w tej całej sprawie tylko i wyłącznie chęć pogrążenia mnie i zniszczenia kariery zawodowej. Dlatego proszę o uniewinnienie.
Ze względu na zawiłość sprawy sąd postanowił odroczyć ogłoszenie wyroku do 10 września.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

:)
Przypominam o "zlotej pale" dla komendanta Brodzinskiego (wtedy grudziadzkiej Policji) za nakaz sciagania butów przez policjantów prewencji podczas interwencji domowych
G
Gość
Wszystkie zarzuty prokuratorskie to najszczersza, choć nie cała, prawda.
"Perełka" błyskał włazidupstewm wobec większych od siebie, wobec mniejszych: mściwy, wredny, fałszywy. Mały człowieczek o wybujałej ambicji.
Typowy karierowicz, jako policjant o marnej wiedzy i kiepskim doświadczeniu.
Miał nadzieję, że w Toruniu powozi Rydza, wejdzie w d. wojewodzie, marszałkowi, posłom (i co niektórzy się za nim ujmowali, wstyd!) i z tego wykroi awanse. Wśród wpólpracowników siał niezgodę, manipulował, niszczył personalnie i zawodowo.
Osobiście skrzywdził wiele osób. Ten proces to miód na nasze serca! Niech Sąd wyda sparwiedliwy wyrok!
Januszku! Jak się to fortuna kołem toczy??? Już się nie podniesiesz, gnido!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska