Mieszkańcom Torunia chodzi o to, aby prezydent zainterweniował w sprawie drastycznych zdjęć, które na starówce pokazuje Fundacja Pro-Life. Martwe, zakrwawione płody lub części płodów, a wszystko to opatrzone ściskającymi za gardło zdaniami, które mają wyrażać krzywdę niewinnych istot.
- To skandal! - mówi Agata Chyżewska-Pawlikowska, inicjatorka akcji. - Gdyby kobiety wyszły z gołymi biustami, to zaraz byłoby larum i akcja policji. A „obrońcy życia” bezkarnie manipulują emocjami. Głównym medium tej akcji są banery z niezwykle drastycznymi zdjęciami martwych płodów, które widać już z daleka. Niestety doświadczyliśmy tego, spacerując po mieście ze swoimi dziećmi. Nie wszystkim rodzicom udało się zareagować na tyle szybko, by odwrócić uwagę swoich dzieci od banerów tak, aby ich nie widziały.
Przeciwnikom aborcji nikt oczywiście nie odmawia prawa do wypowiadania poglądów, organizowania demonstracji i zbierania podpisów - zapewniają protestujący rodzice.
- Ale w poszanowaniu dla współobywateli, szczególnie tych najmłodszych, powinni oni stosować formy agitacji akceptowalne w przestrzeni publicznej - mówią zgodnie podpisani pod petycją. - Trudno za takie uznać brutalne obrazy krwawiących, rozerwanych płodów, które bez jakiejkolwiek kontroli trafiają do każdego przechodnia, w tym do dzieci, które nie są gotowe na taką dawkę okrucieństwa.
Aborcyjne zdjęcia wstrząsają bydgoszczanami
Wielu rodziców interweniowało podczas pikiet organizacji Fundacji Pro-Life. Dzwonili na policję lub zgłaszali sprawę straży miejskiej. Bezskutecznie. Dlaczego? Organizacja ma zezwolenie urzędu miasta na pikietę - słyszeli rodzice.
- Czy to oznacza, że jeśli organizacja ma zgodę magistratu, może w przestrzeni publicznej pokazać wszystko, nawet treści, co do których wszyscy z pewnością zgodzą się, że są drastyczne i które w internecie dozwolone są od lat 18, a w telewizji pokazane zostałyby dopiero po godzinie 23? - pyta Agata Chyżewska-Pawlikowska.
Odpowiedź obrońców życia jest niezmienna: - Tak musimy robić, aby pokazać, że dokonujący aborcji czynią zło.
Bożena Słomińska, psychoterapeutka uważa jednak, że wprawdzie przekaz, aby dotarł do ludzi, powinien poruszyć emocje, ale nie może przerażać. - Jeśli przeraża, emocje zalewają nam rozum - mówi. - A wtedy przekaz może być nieskuteczny.
Co na to prezydent Michał Zaleski? - Porządek publiczny nie jest naruszany, nie można mówić o zagrożeniu zdrowia ludzi czy mienia w znacznych rozmiarach - mówi ustami swojej rzeczniczki Anny Kulbickiej-Tondel. I dlatego prezydent nie zamierza interweniować.
petycja dostępna TUTAJ