https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdrowe jedzenie? Tylko w co drugiej szkole

Magdalena Janowska
europarl.europa.eu
Uczniowie toruńskich podstawówek będą codziennie dostawać świeże owoce i warzywa. Ale nie wszyscy. - Udział w programie wymagałby od nas dodatkowych nakładów - mówią dyrektorzy części szkół.

Od poniedziałku porcja witamin trafia już m.in. do dzieci ze Szkół Podstawowych nr 15 i 16. W ramach ogólnopolskiego programu "Owoce w szkole" uczniowie klas I-III dostają m.in. świeże jabłka, gruszki, marchew i paprykę oraz soki. - W czasie długiej przerwy dzieci odbierają zapakowane w pojemniki warzywa i owoce - mówi Barbara Strzyżewska, dyrektor Zespołu Szkół nr 16 w Toruniu. - Mam nadzieję, że uczniowie przekonają się do witamin. Zawsze to nie chipsy.
Do uczniów SP nr 15 zdrowe przysmaki trafiają przed lekcjami w pojemnikach z napisem "Wesołe witaminki". - Jeśli nie uda nam się zachęcić dzieci do warzyw w tym semestrze, postaramy się, aby w kolejnej edycji programu dostawały np. chipsy z marchewki i owoców - mówi Antoni Napierski, dyrektor SP nr 15.

W "szesnastce" do przechowywania dostaw wydzielono chłodne miejsce w kuchni."Piętnastka" magazynuje owoce i warzywa w chłodni na zapleczu stołówki. Nie wszystkie szkoły mają jednak do tego warunki. I dlatego część z nich nie mogła zgłosić się do programu. - Prowadzimy akcję "Szklanka mleka" i wiemy, jakie problemy techniczne możemy napotkać - mówi Elżbieta Małecka, dyrektor ZS nr 14. - Z owocami byłoby jeszcze trudniej ze względu na krótki termin trwałości oraz wymagania stawiane przez organizatorów.

Zgodnie z instrukcją Agencji Rynku Rolnego, która prowadzi program, dzieci powinny codziennie otrzymywać "owoc w całości, czysty i gotowy do bezpośredniego spożycia" oraz 60 gramów warzyw pociętych w słupki i opakowanych. Co więcej, każdego dnia zestaw powinien być inny.
- Udział w programie wymagałby od nas dodatkowych nakładów - mówi Elżbieta Małecka. - Musielibyśmy znaleźć miejsce na chłodnię, wyposażyć ją i zatrudnić osobę do przygotowywania porcji owoców i warzyw. Nie mamy na to pieniędzy.

- Gdy okazało się, że warzywa mają być obrane, pokrojone i zapakowane, zrezygnowaliśmy - przyznaje Dorota Szulc, dyrektor SP nr 1. - Dla wielu dostawców byłoby to niewykonalne.
Z powodu wymogów stawianych przez koordynatorów programu "Owoce w szkole" w kilku toruńskich placówkach dostawy się opóźnią.Przykłady? W SP nr 9 witaminy dotrą do maluchów najwcześniej w przyszłym tygodniu, a w SP nr 3 wciąż trwają poszukiwania dystrybutorów żywności.
W pierwszym semestrze bieżącego roku szkolnego z programu skorzysta ponad 2700 uczniów z szesnastu toruńskich placówek. Być może w przyszłym półroczu będzie ich więcej. W kilku toruńskich podstawówkach usłyszeliśmy, że jeśli program się sprawdzi, przyłączą się do niego w kolejnej edycji.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Mnie jednak interesuje odpowiedź na pytanie: dlaczego potencjalni dostawcy mieli zgłaszać się do ARR? Nie chce nawet wspominać faktu, ze arkusze aplikacyjne nie otwierały się przez pewien czas...
Można było określone środki finansowe dać dyrektorom szkół. Poradziliby sobie beż najmniejszego problemu. W mojej szkole dokonujemy zakupu dań obiadowych u pewnego restauratora, który posiada także sklep spożywczy wraz z ofertą owoców i warzyw. Wraz z obiadem przywoziłby owoce i warzywa. Ale nawet gdyby nie posiadał sklepu to w każdym najmniejszym mieście czy wsi są sklepy i tam można byłoby się w owoce i warzywa zaopatrywać. U nas jak zwykle musi być wszystko zrobione bez rozumu, byle jak...
Pewnie niektórzy znowu napiszą, że to wina nauczycieli...
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska