MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdrowo, drogo, jeszcze drożej...

Maja Erdmann [email protected]
Pacjenci, którzy oceniają swój stan zdrowia jako zły lub bardzo zły w większości decydowali się na leczenie poza ubezpieczeniem zdrowotnym i płacenie za porady z własnej kieszeni.
Pacjenci, którzy oceniają swój stan zdrowia jako zły lub bardzo zły w większości decydowali się na leczenie poza ubezpieczeniem zdrowotnym i płacenie za porady z własnej kieszeni. infografika Monika Wieczorkowska
Płacimy już za wiele zabiegów medycznych, a będziemy płacić za jeszcze więcej.

Coraz więcej wydajemy na leczenie. Pieniądze przeznaczamy na składkę ubezpieczeniową, na opłaty za wizyty u lekarzy specjalistów i na leki. Rząd tymczasem planuje wprowadzenie opłat za usługi medyczne, które dotychczas były bezpłatne.

Coraz więcej pacjentów korzysta z prywatnej służby zdrowia. Nie chcą czekać w kolejkach do specjalistów.

Drodzy specjaliści

Musimy płacić za szybki kontakt z lekarzem i traktujemy to jako rzecz normalną. Ginekolog za dwa miesiące?

Nie ma sprawy, można za dwa dni z tym samym lekarzem umówić się na wizytę prywatną. Opłata - średnio 70 złotych. Ceny tych porad ciągle rosną. W Warszawie w ostatnim czasie o 10 procent.

(fot. infografika Monika Wieczorkowska)

O poradach ginekologicznych wspominam nie bez powodu. Z badań GUS wynika, że do lekarza częściej chodzą kobiety niż mężczyźni.

W 2006 roku z porad w przychodniach rejonowych skorzystało 8,8 miliona kobiet i 6 milionów mężczyzn. Natomiast w przychodniach specjalistycznych czekało na wizytę 4,7 miliona kobiet oraz prawie trzy miliony mężczyzn.

Zdecydowana większość tych chorych jest w wieku 65 -74 lata. Natomiast młodzi ludzie potrzebujący konsultacji specjalistycznych bardzo często z niej rezygnowali - nie chcieli zbyt długo czekać, nie znajdowali też czasu na wizytę. Z prywatnej służby zdrowia też nie chcieli korzystać - co piąty twierdził, że nie ma na to pieniędzy.

Pacjenci, którzy oceniają swój stan zdrowia jako zły lub bardzo zły w większości decydowali się na leczenie poza ubezpieczeniem zdrowotnym i płacenie za porady z własnej kieszeni. Co ciekawe, w dużych miastach z takich porad korzystało 30 procent mieszkańców, w mniejszych ośrodkach już tylko 18 procent.

Prawie połowa respondentów GUS ocenia dostęp do specjalistów jako zły lub bardzo zły. Szczególnie źle oceniają to mieszkańcy dużych miast.

Płacenie za wizyty prywatne jest znaczącym wydatkiem dla naszych portfeli. Jak wylicza GUS co czwarta osoba płaciła za badanie przez lekarza specjalistę.

Dentyści omijani

Specjalistami są także stomatolodzy. To ich gabinety są prawie w 100 procentach sprywatyzowane. Mają, oczywiście, podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, ale w większości przypadków pacjenci przyjmowani "na fundusz" stanowią niewielki odsetek. Tylko co piąty Polak miał cierpliwość i skorzystał z wizyty w ramach ubezpieczenia.

Odległego terminy do gabinetów stomatologicznych "na ubezpieczenie" sprawiają, że skazani jesteśmy na prywatne leczenie zębów. Jak wynika z najnowszych badań Głównego Urzędu Statystycznego nie stać nas na to - więc do dentysty chodzi tylko... 14 procent Polaków.

- Do dentysty nie chodzę - przyznaje pani Janina z Bydgoszczy. - Już dawno straciłam wszystkie zęby, więc nie ma czego leczyć. Czekam na protezę - będzie za rok. Nie stać mnie, by dać 1500 złotych za zęby zrobione prywatnie.

Za dentystę więc płacimy. Średnio jedna wizyta to wydatek około 55 złotych. To zbyt wiele dla osób o niskich dochodach. Wśród osób, które stać na płacenie lub czekanie w długich kolejkach najwięcej jest kobiet - 16 procent, a mężczyzn tylko 11 procent.

Niepokojące są pewne fakty, które ujawniło badanie GUS. Tylko co piąty uczeń (w wieku 7-16 lat) był w 2006 roku u stomatologa. Tymczasem lekarze biją na alarm tylko co 15 dziecko ma wszystkie zdrowe zęby. Rodzice dzieci tłumaczyli, że nie mają pieniędzy na stomatologa. Tymczasem oficjalnie leczenie zębów dzieci jest w Polsce bezpłatne.

Leki ciążą na portfelu

Każdy statystyczny Polak na różnego rodzaju środki farmaceutyczne wydał w 2006 roku średnio 86 złotych. To o 20 procent więcej niż na przykład trzy lata temu.

Najwięcej wydali emeryci - średnio każdy z nich zostawił w aptece 168 złotych rocznie.

Ludzie zarabiający godziwie (powyżej 1100 złotych na osobę w rodzinie) wydawali na leki więcej niż średnia, bo aż 135 złotych w sali roku - najbiedniejsi tylko 40 złotych. Dlaczego? GUS wykazuje, że tych, których na to stać częściej kupują leki bez recepty. Biedniejsi pacjenci natomiast nierzadko po prostu dzielą się lekami. Z drugiej jednak strony coraz częściej kupujemy lekarstwa na własną rękę, lecząc się bez konsultacji lekarskiej.

Zdaniem badanych przez GUS lekarze nie są uwrażliwieni na problem z wykupieniem leków. Na pytanie: “Czy w ostatnim roku zdarzyło się, że lekarz zapytał, czy stać pacjenta na wykupienie leków?" tylko co piąta osoba odpowiedziała twierdząco. Coraz gorzej też oceniamy pracę medyków. W 2006 roku prawie 40 procent pacjentów wyszło z gabinetu lekarskiego z poczuciem, że lekarz mało się nim interesował. W 2003 roku takie przekonanie miało tylko 23 procent badanych przez GUS.

Szpitale na wagę złota

Kolejki do zabiegów w szpitalach są coraz dłuższe. Na operację wszczepienia endoprotezy w niektórych ośrodkach trzeba czekać nawet półtora roku. Zanim chory na jaskrę trafi na stół operacyjny musi dawać sobie radę z niedowidzeniem lub ślepotą nawet dwa lata. Te zabiegi można wykonać za pieniądze w licznych ośrodkach w całym kraju, jednak mało kogo stać na wydatek kilku, kilkunastu tysięcy złotych. Czekamy więc w kolejkach.

W 2006 roku co dziesiąty Polak był w szpitalu. Przeciętnie pobyt trwał 10 dni. W tym czasie średnio wydaliśmy po 15 złotych na dodatkowe wydatki związane z pobytem w szpitalu. Wlicza się tu wszystko: Od pieniędzy na "dowody wdzięczności" dla lekarzy i pielęgniarek, po wydatki na kupienie leków, których szpital nie chce wydać choremu.

Najwięcej płaciliśmy za dowody wdzięczności - 4,35 zł, najmniej za dyżury przy chorym - niecałą złotówkę.

Będziemy płacić więcej

Dopłacamy do swojego zdrowia i dopłacać będziemy jeszcze więcej.

Rząd chce bowiem wydać listę zabiegów, na które NFZ nie będzie wydawał składkowych pieniędzy. Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, by całkiem za darmo w ramach ubezpieczenia zdrowotnego leczyć tylko dzieci i kobiety w ciąży.

Minister Ewa Kopacz chce także, by na przykład za nowocześniejsze operacje płacił pacjent - tak więc za darmo możemy mieć jedynie operacyjne wycięcie pęcherzyka żółciowego, a nie usunięcie go metodą laparoskopową.

Takich przerażających zapowiedzi jest wiele. Na przykład któryś z ministerialnych urzędników wygadał się, że pacjenci, którzy skończyli 65 lat, a muszą mieć przeszczep stawu biodrowego, nie będą mogli poddać się zabiegowi za darmo. Kosztuje to kilkanaście tysięcy złotych.

Na szczęście to na razie tylko plany i trzeba mieć nadzieję, że nic groźnego dla naszego zdrowia się z tego nie wykroi. Można się jednak spodziewać, że dopłacać będziemy. Być może tak jak nasi sąsiedzi - Czesi. Od niedawna płacą za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu, specjalisty i za wezwanie pogotowia ratunkowego. Nie są to wielkie kwoty - na przykład wezwanie karetki, w przeliczeniu na polską walutę, to wydatek około 12 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska