Miejski Zakład Energetyki Cieplnej w Chojnicach wyczerpał już możliwości dogadania się z niesolidną spółdzielnią, która za ciepło przestała płacić 14 marca ubiegłego roku. - Należność główna wynosi ponad 59 tysięcy złotych - informuje prezes MZEC Szczepan Kusz. - Nie możemy sobie już pozwolić na to, by zadłużenie narastało. Od 15 października odstępujemy w ogóle od dostarczania ciepła, ale jesteśmy otwarci na negocjacje.
Zimno jest w czterech z siedmiu chojnickich bloków "Murowańca", od piątku nie ma też tu ciepłej wody. Lokatorzy chodzą w grubych swetrach i skarpetkach. I klną.
Nie mamy pieniędzy
Prezes "Murowańca" Dariusz Włodarczyk rozkłada ręce. - Nie mamy pieniędzy, żeby zapłacić MZEC - mówi. - Żądają połowy długu, a to dla nas oznacza upadłość. Nic innego nie robię, tylko negocjuję. Wisi nad nami przecież nie tylko to. Są jeszcze dla przykładu wodociągi.
Na lokatorów, którzy nie płacą, spółdzielnia nie znalazła sposobu. - Jak to jest, że rozbijają się kilkoma samochodami, komórki noszą przy pasku, a nie płacą za mieszkanie - dziwią się ci, którzy marzną, a nie mają zaległości.
- U nas mieszkają ludzie z "Mebli" - dodaje prezes "Murowańca". - A wiadomo, co się tam stało. Niech jeszcze padną inne firmy, to znowu będzie dołek.
Buzię obić?
W "ósemce" na Rzepakowej lokatorzy nie kryją oburzenia. - Ja płacę i pytam, gdzie są moje pieniądze - mówią Anna Różycka i Małgorzata Pilacka. - Podgrzewamy gazem, włączamy piecyki. Jak przyszły przymrozki, zrobiło się potwornie zimno. Dariusz Kartuszyński jest zdenerwowany. - Cholera, przyjdzie człowiek z roboty i nawet nie ma się jak umyć. Jak my mamy to załatwić, komu buzię obić, skoro płacimy?
