Oprócz rodziny, krewnych i przyjaciół zjawili się także koledzy po piórze i miłośnicy poezji. Muzealne wnętrze stało się po raz kolejny dobrym miejscem na prezentację wierszy subtelnej i wyrafinowanej poetki, która nie pisze na pęczki, ale tylko wtedy, gdy istotnie ma coś do powiedzenia.
Bez obłoków
- W moim pisaniu wszystko koncentruje się wokół człowieka - mówiła Mirosława Peplińska. - Nie ma w moich wierszach opisów przyrody, bo mnie to po prostu nie interesuje. Chciałabym, żeby moje teksty znaczyły coś po latach, żeby były wieloznaczne.
**_Nie z mlekiem matki
Zafascynowana Jasnorzewską, Poświatowską, Gałczyńskim i Czechowiczem, przyznaje, że nurt męski w poezji sporo dla niej znaczył. Pytana, jak sobie radzi z godzeniem obowiązków, odpowiada, że wychodzi z założenia, iż im więcej ma się zajęć, tym lepiej, bo leniuchowanie jest przyjemne na krótką metę. Mąż Leszek wyznaje bez ogródek, że jest dumny z drugiej połowy, ale odżegnuje się od tego, że w domu gadają wierszem. - Skąd ona wzięła tę pasję - dziwiła się mama poetki Teodozja Radtke. - Z mlekiem matki na pewno nie wyssała, bo ja raczej za poezją nie przepadałam. Mąż muzykuje, w domu się malowało, ale wiersze...To niespodzianka, obie córy coś w tym kierunku robią.
**_Poeci do Zeszytów
Goście ubolewali, że nie ma jeszcze tomiku autorki wierszy i że mało się robi dla promowania takich osób jak Peplińska. Dyrektorka muzeum Janina Cherek** zapewniała, że miejsce dla prezentacji chojnickich twórców może się znaleźć w "Zeszytach Chojnickich", które mają być niebawem reaktywowane.
Żeby coś znaczyły
Tekst i fot. Maria Eichler

Wśród przyjaciół i bratnich dusz czytanie wierszy było dla Mirosławy Peplińskiej przyjemnością.
Mirosława Peplińska, laureatka ostatniej Chojnickiej Nocy Poetów, była bohaterką wieczoru poetyckiego w Kurzej Stopie, na którym gości było co niemiara.