- Wiemy to już oficjalnie - kończy pan sportową karierę. Czuł pan, że już najwyższy czas pożegnać się z żużlowymi torami?
- To nie była spontaniczna decyzja. Po raz pierwszy myśl o tym, by dać sobie spokój z jazdą na żużlu pojawiła się po zakończeniu ubiegłorocznych rozgrywek, które - co tu dużo mówić - nie były zbyt udane. Potem rozważałem wszystkie za i przeciw. Zadawałem sobie setki pytań. Zanim ogłosiłem, że kończę z żużlem, wszystko dokładnie przeanalizowałem.
- Czuje pan ulgę, czy może żal?
- Żużel to spora część mojego życia, więc nie sposób żegnać się z nim bez emocji. Jazda sprawiała mi radość i kiedy pomyślę, że już nie będę się ścigał, pojawia się żal. Niestety, proza życia sprawiła, że trzeba było podjąć trudną - nie ukrywam - decyzję. Ekonomia i zdrowy rozsądek wzięły górę.
- Po sezonie odbył pan jednak kilka spotkań z zarządem bydgoskiego klubu. Nie doszliście jednak do porozumienia. Zaważyły właśnie sprawy finansowe?
- Nie. Akurat w tym wypadku powód był zupełnie inny. Nie chciałbym jednak roztrząsać teraz tych spraw. Szczególnie za pośrednictwem prasy.
ROBERT SAWINA
ROBERT SAWINA
Ma 36 lat. Żużlową licencję zdobył w 1987 r. Karierę żużlowca rozpoczynał w toruńskim Apatorze, gdzie startował do 1993 r. Potem kilkakrotnie zmieniał barwy klubowe. Startował w Wybrzeżu Gdańsk (1994-1995), Starcie Gniezno (1996-1999), WTS Wrocław (2000-2001) oraz GTŻ Grudziądz (2004). Ostatnie dwa lata kariery (2005-2006) spędził w Polonii Bydgoszcz.
Reprezentował także barwy dwóch klubów ze Szwecji - Smederny Eskilstuna i Rospiggarny Hallstavik.
Największe sukcesy
Drużynowe Mistrzostwa Polski
- złoto (1990), srebro (1991, 1992, 2001, 2003 i 2005), brąz (1993);
Indywidualne Mistrzostwa Polski
- srebro (2001), brąz (1992);
Mistrzostwa Polski Par Klubowych
- złoto (2001), srebro (1996 i 2002), brąz (1991, 1992);
Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwa Polski
- srebro (1992), brąz (1991);
Młodzieżowe Mistrzostwa Polski Par Klubowych
- złoto (1990, 1991, 1992);
Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwa Polski
- złoto (1990, 1992), srebro (1989);
Drużynowy Puchar Polski
- złoto (1993);
Klubowy Puchar Europy
- brąz (2002);
- A czy w grę wchodziła jazda w innych klubach?
- Nie. Od razu po sezonie zastrzegłem, że jeśli mam kontynuować karierę, to tylko w Bydgoszczy. Mieszkam bardzo blisko i głównie ze względu na najbliższych nie chciałem się nigdzie przenosić. Poza tym, ze względu na sytuację kadrową w Polonii, rysowała się możliwość regularnych startów. Było, co prawda, kilka telefonów z innych miast, ale nie doszło nawet do konkretnych rozmów. Wszystkim odpowiadałem, że nie jestem zainteresowany.
- W swojej długiej karierze startował pan w kilku klubach. Kibice będą jednak pana kojarzyć głównie z województwem kujawsko-pomorskim. Jest pan wychowankiem toruńskiego Apatora, startował także w Grudziądzu i Bydgoszczy. Który z tych klubów będzie pan najcieplej wspominać?
- Nie jestem w stanie wskazać tylko jednego z nich. Z każdym wiąże się bowiem duża część mojego życia. Bywały, oczywiście, lepsze i gorsze momenty w mojej karierze. Zapewniam jednak, że zachowam tylko pozytywne wspomnienia. Nie tylko ze startów na Pomorzu i Kujawach, ale również w Gdańsku, Gnieźnie i we Wrocławiu.
- Jest pan spełnionym zawodnikiem?
- Niestety, nie udało się osiągnąć wszystkiego. Zawsze pozostanie nutka żalu, że nie sięgnąłem po jeden medal więcej, nie stanąłem na podium jeden stopień wyżej. Zabrakło, przede wszystkim, tego o czym marzy każdy zawodnik - startów w indywidualnych mistrzostwach świata. Gdym miał okazję ścigać się w Grand Prix, spróbować swoich sił z najlepszymi, czułbym się znacznie lepiej. Czasem w zdobywaniu laurów na przeszkodzie stawały kontuzje i inne zdarzenia losowe. Przez lata startów zdobyłem jednak trochę medali: w drużynie, w parach, indywidualnie. Bilansując to wszystko mogę stwierdzić, że coś w tym sporcie osiągnąłem.
- Żegna się pan z żużlem na dobre?
- Rezygnuję z czynnego uprawiania tego sportu, jednak chciałbym pozostać przy żużlu. Mam uprawnienia trenerskie i marzy mi się spróbować kiedyś swoich sił w tym fachu. Póki co, kluby nie chcą zmian i na stanowiskach trenerskich często od lat pozostają ci sami ludzie. Kiedyś jednak zajdzie potrzeba wprowadzenia nowej jakości i zatrudniania ludzi z określonymi kompetencjami. Spokojnie więc zaczekam.
- Pożegna się pan z kolegami z toru, z kibicami?
- Oczywiście. Już od kilku dni pracuję nad przygotowaniami do swojego turnieju pożegnalnego. Jeśli znajdziemy wolne, dogodne terminy, zawody odbędą się w wakacje. Nie zdradzę jeszcze miejsca ich rozegrania ani żadnych szczegółów. Chcę, by był to turniej wyjątkowy, zupełnie inny od tych, które odbywały się do tej pory. Chcę godnie pożegnać się z żużlem.