https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia mogileńska. Wspomnienia o dawnych sianokosach

(bw)
Fot. sxc.hu
Współczesne sianokosy nie mają już tego dawnego romantyzmu, jakiego im dodawał dźwięk ostrzonych kos, zbieranie siana za pomocą wideł, drewnianych grabi i zwózki drabiniastym wozem z końmi.

W maju, kiedy trawy najbujniej rosną, zaczynają się sianokosy. O terminie rozpoczynania koszenia, decydowała aura.

- Gdy przez kilka dni słońce mocno przygrzewało, noce były ciepłe i wiał lekki wiatr, to były wymarzone warunki, wtedy zaczynaliśmy sianokosy - mówi Stanisław Wilk z Wiecanowa.

Koszenie "z rosą"

Podczas sianożęcia, wstawano wraz z pianiem kogutów. Z pieśnią na ustach, "Kiedy ranne wstają zorze" wyruszano do pracy. Koszenie rozpoczynano znakiem krzyża. Po zejściu rosy był czas na śniadanie. Już po pierwszym pokosie pojawiały się bociany, znajdując dla siebie pożywienie wśród świeżo skoszonej łąki. Koszono do południa, gdy zaczynał się żar. Pokosy pozostawały kilka dni do wyschnięcia. W międzyczasie przychodziły kobiety i dzieci, by przy pomocy drewnianych grabi przewrócić siano do lepszego schnięcia. Potem zbierano je w kopki. Wyschnięte, ładowano widłami na drabiniasty wóz zaprzęgnięty w konie i zawożono do stodoły. Siano na wozie musiało być umiejętnie ułożone, aby nie spadało w czasie przewożenia.

W zależności od wielkości łąki, koszono we własnym zakresie, albo najmowano kosiarzy. W nadgoplańskiej części gminy Jeziora Wielkie, najmowano od kilku do kilkunastu kosiarzy - opowiada Zygfryd Kubata z Kuśnierza. Dobry kosiarz był ceniony. Od jego siły i kosy zależało jak pójdzie praca. Kosiarz wyposażony był w kosę, którą trzeba było wyklepać na "babce", czyli kowadełku, a stępioną naostrzyć "sztrychołkiem", czyli osełką.

- W okolicy Kuśnierza i Kożuszkowa, kosę ostrzono "muszczką", czyli drewnianą osełką z naciętymi ząbkami. Aby kosę naostrzyć, wystarczało zwilżyć muszczkę w rosie i zanurzyć w ziemi. Drobiny piasku, które do niej przywarły, były materiałem ściernym - kontynuuje Kubata.

Czym pachniało świeże siano

Podczas sianokosów, roztaczał się jedyny zapach na świecie, zapach koszonych łąk.

- Kiedy zamknę oczy, jeszcze dziś czuję ten zapach - mówi pan Stanisław.
Aromatyczny zapach wyschniętego siana w kopce, wabił do spania pod gwiazdami albo w stodole, pasterzy i przygodnych wędrowników. Dobrze się spało, ale starsi ludzie przestrzegali, że można się nie obudzić.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska