Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zima powoli odchodzi, ale jeszcze szusujemy i jeździmy na łyżwach

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
To zapewne ostatni narciarski weekend na Kujawach i Pomorzu. Po wielkich mrozach słupek rtęci szybko rośnie i wkrótce o szusach będzie można zapomnieć. Podobnie jak o jeździe na łyżwach na otwartych akwenach.

Na razie jednak w regionie działają wszystkie profesjonalne stoki narciarskie. Tak jest w bydgoskim Myślęcinku, w Raciniewie pod Unisławiem, Fojutowie w Borach Tucholskich i Kurzętniku nad Drwęcą koło Nowego Miasta Lubawskiego.

Śnieg tej zimy ledwie poprószył i to tylko gdzieniegdzie, a zatem potrzebne było intensywne sztuczne naśnieżanie stoków. Z tym jednak problemu nie było, bo wszystkie ośrodki narciarskie wyposażone są w armatki śnieżne, które pracują też po zapadnięciu zmroku, a trasy równają ratraki. Wszędzie jest sztuczne oświetlenie, więc zimowemu szaleństwu można się oddawać również po zachodzie słońca.

Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja pogodowa. Z prognozy wynika jednak, że dziś w regionie będzie jeszcze nawet 5 - stopniowy mróz, ale w niedzielę tylko jedna kreska poniżej zera. Od poniedziałku temperatura dzienna już będzie dodatnia, ale sytuację narciarską poratuje jeszcze jakiś czas mróz utrzymujący się nocami. To jednak tylko parę kresek poniżej zera.

Nawet kiedy stopnieje śnieg na stokach, jakiś czas będzie można korzystać z łyżwiarskich uciech na zamarzniętych akwenach Kujaw i Pomorza. Niektórzy nie uznają wszak sztucznych lodowisk, w naturze i zmieniającym się w czasie jazdy krajobrazie upatrując przyjemności. Cały nasz region to pojezierza - polodowcowe tereny, na których malowniczych jezior jest mnóstwo.
Miłośników takiej zimowej aktywności jest coraz więcej. Trudno odmówić im racji, że to ciekawy i ekscytujący sport, z zastrzeżeniem, że muszą to robić rozsądnie.

Jak jeździć po zamarzniętych jeziorach, możemy się uczyć od Szwedów. Ci gustują w trekingu lodowym między wyspami rozsianymi na wielkich jeziorach i w przybrzeżnej strefie Bałtyku - na tzw. szkierach. Szwedzkie szkiery to ponad 40 tys. wysp. Można zatem sobie poużywać.

Ale nasi sąsiedzi zza Bałtyku korzystają z tego dobrodziejstwa z głową, doświadczeniem pokoleń się kierując. Tripskate (łyżwiarskie wędrówki) narodził się w tam pod koniec XVII wieku.

Kilka lat temu, gdy autor artykułu odwiedził polską bazę kajakową "Skanpol" na szwedzkim wybrzeżu (latem wszak), rozmawiał z jej twórcą - Grzegorzem Rózikiem, od dawna mieszkającym w Szwecji. Zimą "Skanpol" zamienia się w bazę łyżwiarską i narciarską (narciarstwo biegowe). Jeśli lód jest czysty, na trasę wyrusza się na łyżwach, jeśli na tafli pojawia się śnieg, zakłada się deski biegowe. Co roku z tej możliwości korzysta wielu Polaków.

Grzegorz Rózik instruuje, że na lód trzeba wychodzić w towarzystwie, bo to zwiększa bezpieczeństwo. Trzeba wyposażyć się w kolce lodowe (zwane czasem hakami) z gwizdkiem i trzymać je na sznurku jak najbliżej szyi, tak aby w razie zarwania lodu, były pod ręką. Kolce ułatwiają wydostanie się na lód.

Równie ważny dla bezpieczeństwa jest plecak (co najmniej 30-litrowy) wyposażony w pask biodrowy, piersiowy i kroczny, aby nie zsunął się z ciała w wodzie lub nie uniósł się nad głowę. W plecaku, w umieszczonej w nim wodoszczelnej torbie lub worku foliowym, trzyma się suche rzeczy na zmianę, porcję żywności i termos z gorącą herbatą. Plecak pełni rolę kamizelki ratunkowej. Oczywiście można też założyć kamizelkę, ale zapas suchej odzieży też jest konieczny.

Po zamarzniętych jeziorach można zwyczajnie wędrować, pamiętając jednak o takim samym zabezpieczeniu jak w przypadku tripskate. Łyżwy zastępują solidne buty turystyczne. Warto je zabezpieczyć wodoszczelnymi ochraniaczami, okrywającymi też łydki, aby w razie zarwania lodu pod jedną nogą, woda nie wlała się do buta.

Na buty można założyć rakiety śnieżne, które zmniejszają nacisk na lód, a zatem zwiększają bezpieczeństwo. Wędrówki na nartach także zwiększają powierzchnię nacisku. Trzeba jednak pamiętać, że w razie załamania się lodu, wszystko dodatkowe co mamy na nogach, utrudnia wydostanie się z przerębla.

Tych zasad uczą też polscy ratownicy wodni, zwłaszcza specjalizujący się w ratownictwie lodowym. Wszyscy jednak zdecydowanie odradzają wchodzenia na zamarznięte rzeki, bo pokrywający je lód jest zdecydowanie mniej pewny niż na stojących wodach.

Na koniec jeszcze jedna dobra rada - przy sobie, w dostępnym pod ręką miejscu, należy mieć telefon komórkowy zapakowany w wodoszczelnym etui, aby w razie wypadku i niemożności samodzielnego ratunku, wezwać pomoc. Łączymy się z ogólnym numerem ratunkowym 112 lub bezpośrednio z telefonem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego 601 100 100, lub wysyłając wezwanie z pobranej wcześniej aplikacji "Ratunek".

Jak wyjaśnia nam Maciej Banachowski, wiceprezes WOPR Województwa Kujawsko-Pomorskiego i szef Nadgoplańskiego WOPR w Kruszwicy, sygnał wysłany z tej aplikacji uruchamia automatycznie działania ratownicze. Ofiara jest namierzana z dokładnością do 3 metrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska