Ołena Bożemska, prezes fundacji "Pomoc Rodzinie i Ziemi", najpóźniej o ósmej rano musi stać w drzwiach hospicjum dla dzieci "Nadzieja": - Koniecznie z otwartymi ramionami. A potem wycałować każde z 12 dzieci, dla których zorganizowaliśmy pierwsze w historii hospicjum zimowe ferie. Dzieci są z różnymi schorzeniami: autyzmem, niewidome, z upośledzeniem umysłowym, na wózku inwalidzkim. - Troje z nich każdego dnia przywożą taksówkarze z 9194 inkasując tylko połowę należności. Resztę przywozi specjalny samochód opłacany przez fundację - mówi Bożemska.
Obiady od Burskiego
Obiady wspaniałomyślnie ufundowała bydgoska spółka "Impel.Grup". Jej dyrektor Krzysztof Burski ma tylko jedno wymaganie: każdego dnia opiekunowie hospicjum muszą mu meldować, czy dzieciom smakowały posiłki. Bartkowscy codziennie dostarczają drożdżówki, "Baltazar" zaoferował ciastka z kremem, chleb inny piekarz ... Lista darczyńców jest długa. - Teraz marzę o znalezieniu fundatora oleju opałowego - mówi pani prezes. Znalezienie go jest konieczne do czasu, zanim kasa chorych nie podpisze z hospicjum kontraktu.
Wolontariusze
Dzieciakami opiekuje się grupa cioć i wujków, czyli studenci III i IV roku pedagogiki z UMK. Praktycznie każde dziecko ma swego opiekuna. - Ania jest niezwykle utalentowana plastycznie i wykonuje cudowne witraże - mówi Maria Kowalska, emerytowana pielęgniarka, wolontariuszka w hospicjum, nazywana oczywiście ciocią. Barbara Kapuścińska jest drugą pielęgniarką poświęcającą czas tym dzieciom. - Wszyscy pracują nieodpłatnie - mówi Bożemska.
Dzielnicowy też
Obojętnym na dzieci z "Nadziei" nie pozostał Sławomir Marciniak, dzielnicowy z Komisariatu III Policji, który zapowiedział wizytę ze wszystkimi akcesoriami policjanta. Jutro w korytarzu hospicjum pojawią się białe pasy i kolorowe światła, by dzieci mogły nauczyć się właściwego zachowania na ulicy. To z inicjatywy dzielnicowego hospicjum odwiedzi pani psycholog z Włocławka w towarzystwie kilku psów. - Zwierzęta to dokonała terapia dla tak chorych dzieci. Dlatego mieszkańcami naszego domu są Zuzia i Kicia, dwa koty. A gdy zbudujemy ogród, to też postaramy się o swoje psiaki - obiecuje Bożemska.
Trudne rozstania
Najgorsze są codzienne rozstania, powroty do domów. I choć czekają tam na dzieci kochający rodzice, to nie chcą wracać. Ciocie i wujkowie muszą przekonać podopiecznych, że następnego ranka ciocia Ołena znowu będzie ich oczekiwać z otwartymi rękoma. Takie ferie to wielkie urozmaicenie w schorowanym życiu kilkuletnich dzieci.
