Mecz na Stadionie Olimpijskim rozpoczął się bardzo dramatycznie dla Francji. Już bowiem w 1 min. Fabio Cannavaro, rozgrywający 100 mecz w drużynie Włoch, stanął na drodze rozpędzonego Thierry'ego Henry'ego. Francuz po zderzeniu był zamroczony i długo leżał na murawie. Wrócił jednak do gry i współuczestniczył w akcji, która z kolei dramatycznie skończyła się dla Włochów. W polu karnym padł Florent Malouda, a sprawcą upadku był - chyba - Materazzi. Rzut karny wykorzystał Zinedine Zidane. To był dziwny strzał, piłka trafiła bowiem w poprzeczkę, a następnie odbiła się za linią bramkową. Potem "Trójkolorowi" bronili się wysoko i bardzo agresywnie. Włosi walczyli tymczasem o wyrównanie i dopięli swego. W 19. min Andrea Pirlo dośrodkował z rzutu rożnego, a Marco Materazzi wygrał pojedynek główkowy z Patrickiem Vierią i zdobył gola na 1:1. W 34 min. "Squadra Azurra" bliska była objęcia prowadzenia. Znów Pirlo dośrodkował z rzutu rożnego i tym razem Luca Toni (196 cm) wyskoczył ponad piłkarzy francuskich, lecz piłka po "główce" zatrzymała się na poprzeczce. Do końca pierwszej połowy oglądaliśmy twardą walkę w środku pola, lecz gra znów pozbawiona była klarownych spięć podbramkowych, przede wszystkim strzałów (tylko 3 celne).
Po wznowieniu gry próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności pokazał dwukrotnie Henry, ale jego akcjom brakowało wykończenia.
W 53. minu powinien być drugi rzut karny dla Francji. Zambrotta powalił w polu karnym Maloudę. Sędzia Horazio Elizondo nie zareagował! A że nieszczęścia chodza parami, "Trójkolorowi" stracili Vieirę. Ale uzyskali przewagę w polu. Bardzo źle zaczęła grać formacja pomocy Włochów (szczególnie Totti), a trener Lippi zareagował zmianami dopiero po godzinie gry. Kwadrans przed końcem gry Pirlo próbował zaskoczyć Bartheza strzałem z rzutu wolnego - bez powodzenia.
W regulaminowym czasie wynik remisowy się utrzymał. W dogrywce wciąż napierali piłkarze Francji. Buffon fantastycznie wybronił "główkę" Zidane'a. Kapitan "Trójkolorowych" zaprezentował chwilę potem chuligańskie maniery, bowiem głową staranował Materazziego za co otrzymał czerwona kartkę. Finał z udziałem europejskich finalistów rozstrzygnął się w konkursie rzutów karnych. Wygrali go 5:3 Włosi.
Marcello Lippi: - Piłkarze pokazali w tym meczu serce, charakter i silną psychikę. Dziękuję im. To moment osiągnięcia największej satysfakcji w moim życiu. Dedykuję to zwycięstwo rodzinie. Miałem szczęście wygrać Ligę Mistrzów - coś w rodzaju klubowego mistrzostwa świata - i wiele tytułów mistrza Włoch, ale nigdy nie czułem czegoś takiego jak teraz.
Reprezentacja Italii od fazy ćwierćfinałów była coraz lepsza, imponowała indywidualnym wyszkoleniem swoich graczy, organizacją gry, zdyscyplinowaniem w realizacji meczowej strategii. Pokazała - w samym finale może mniej - wspaniałe rzemiosło, ale też sztukę. Sztukę perfekcyjnego wykonywania rzutów karnych, co ostatnio nie było domeną jej piłkarzy. Nie ma też wątpliwości, że podopieczni Marcello Lippiego walcząc o Puchar Świata myślami byli w Turynie, gdzie właśnie dziś Sąd Najwyższy wyda wyrok w aferze przekupstwa w Serie A.
W 18. finale mundialu to jednak Italia jest mistrzem świata!