Przypomnijmy, pod koniec lipca w lesie w Świcie targnął się na swoje życie. Rano wyszedł z pracy, zabrał ze sobą broń i koło krzyża strzelił do siebie. Znaleźli go strażnicy leśni, którzy z daleka usłyszeli krzyki "nie trafiłem w serce". Nadleśniczego przetransportowano do szpitala w Tucholi. Od około miesiąca był w wojskowym szpitalu w Bydgoszczy.
Krótko po zdarzeniu w Świcie rodzina Zbigniewa Grugla oświadczyła, że jego targnięcie się na życie spowodowane było zachowaniami mobbingowymi Janusza Kaczmarka, dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. - Z listu pożegnalnego naszego ojca jasno wynika, że nasz Tata został zmuszony do tego kroku - napisali Tomasz Grugel, Monika Grugel-Walenciuk i Jarosław Grugel. - Nie możemy dalej milczeć i chcemy powiedzieć, że przez kilkanaście dni nasz Tata był mobbingowany i prześladowany przez pana Janusza Kaczmarka, był wręcz osaczony, o czym wielokrotnie informował urzędujących dyrektorów generalnych LP, w tym obecnego pana Adama Wasiaka.
Swoje oświadczenie wydał wówczas także Janusz Kaczmarek. Kategorycznie zaprzeczył, jakoby szykanował nadleśniczego: - Zarówno treść oświadczenia, jak i listu, jest całkowicie pozbawioną podstaw próbą przypisania mi odpowiedzialności za tragiczne zdarzenie, które miało miejsce z udziałem Pana Nadleśniczego - napisał. - Z Panem nadleśniczym łączą mnie jedynie stosunki służbowe i wynikającą z zajmowanych przez nas stanowisk podległość służbowa. Faktem jest, iż relacje służbowe między nami w pewnych okresach nie należały do łatwych, jednakże zawsze były one merytoryczne...
Jak się dowiedzieliśmy, nie będzie sekcji. Data pogrzebu nie jest ustalona.