Swoje 107. urodziny pani Aurelia Liwińska obchodziła w lipcu ubiegłego roku. Pamiętali o nich nie tylko jej bliscy, ale także włodarze miasta i województwa, media oraz zwykli torunianie - darzący seniorkę zasłużonym szacunkiem i sympatią.
Pogrzeb pani Aurelii odbędzie się w poniedziałek, 19 maja, o godzinie 14.00 w Okonku. To miejsce, z którym pani Aurelia była przez lata silnie związana. Tam właśnie osiedliła się po wojnie, w 1946 roku, już z mężem Czesławem Liwińskim. Małżonkowie doczekali się czworga dzieci oraz dziesięciorga wnucząt, kilkunastu prawnucząt. Po śmierci męża dopiero, w 1998 roku, pani Aurelia zamieszkała z córką w Toruniu.
Pani Aurelia zawsze była osobą niezwykle żywotną, pogodną i radosną. Powtarzała, że gdy człowiek jest smutny, to jest nielubiany, nie ma przyjaciół. Wyznawała zasadę: „Śmiej się z ludźmi, płacz tylko w ukryciu; bądź lekki w tańcu, ale nigdy w życiu”. Lubiła ruch i spacery - dopóki zdrowie jej na to pozwalało.
Zawsze też była osobą tolerancyjna, o otwartym umyśle. Przez całe życie przyświecała jej zasada, że istota człowieczeństwa zawiera się w zbiorze właściwości moralnych i etycznych - niezależnych od koloru skóry, przekonań politycznych, narodowości czy wyznania religijnego. Jeszcze latem ubiegłego roku, jak przekazywała nam jej córka - pani Maria - bacznie śledziła informacje z kraju i ze świata.
Od Wołynia do Torunia, czyli historia życia pani Aurelii Liwińskiej
Pani Aurelia urodziła się w 24 lipca 1917 roku w majątku Kołbanie na Wołyniu w patriotycznej, polskiej rodzinie. Była piątym dzieckiem Aliny z Kurowskich i Mariana Zaleskiego herbu „Dołęga”. Wychowywała się w środowisku wielokulturowym, wielowyznaniowym.
Już jako trzyletnia dziewczynka przeżyła utratę ukochanego ojca, który został zamordowany podczas wojny polsko-bolszewickiej, w sierpniu 1920 r., została więc półsierotą. W kolejnych latach otrzymała staranne wykształcenie: skończyła szkołę podstawową, gimnazjum i pensję dla panien.
Radosny okres jej młodości został przerwany przez wybuch II wojny światowej, okupację sowiecką, a później niemiecką. Przeżywała więc gehennę dwóch niewoli: sowieckiej i niemieckiej. Jako dwudziestokilkuletnia dziewczyna dzieliła wyjątkowo dramatyczny los polskich rówieśników. W 1943 roku przeżyła rzeź wołyńską, dalsze lata spędziła w Generalnej Guberni wraz z matką i dwójką dzieci, którymi się opiekowały.
Aż do upadku Powstania Warszawskiego przebywała w Kobyłce pod Warszawą. Po zakończeniu II wojny światowej układała życia na nowo. Zamieszkała w Iwicznej, gdzie poznała przyszłego męża - Czesława Liwińskiego, który powrócił z niewoli niemieckiej.
Pani Aurelia opowiadała, że po śmierci matki mężczyzna przyszedł do niej i powiedział wprost: „Pani nie ma nikogo, ja wróciłem z niewoli niemieckiej. Może połączymy swoje losy i pójdziemy dalej?” Ślub wzięli 26 grudnia 1945 roku i razem przeżyli 53 lata! Tym sposobem w 1946 roku już z mężem Czesławem Liwińskim nasza bohaterka osiedliła się w miejscowości Okonek.
Małżonkowie doczekali się czworga dzieci oraz dziesięciorga wnucząt, kilkunastu prawnucząt. Po śmierci męża pani Aurelia w 1998 roku zamieszkała z córką w Toruniu. Doczekała się nawet praprawnuków. Zmarła 13 maja 2025 roku.
