- Dobrze byłoby, gdyby te zdechłe gryzonie zostały potem zabrane. A tak leżą i strach na dół zejść - usłyszeliśmy.
To głos, który ukazał się w rubryce "Ludzie mówią" w piątkowym wydaniu "Pomorskiej". Z Czytelniczką spotkaliśmy się osobiście. Odwiedziliśmy ją w pracy.
Piwnica, miejsce rzadko odwiedzane
- Mówię pani. W tych dziurach w podłodze leżą małe, wytrute szczurki, a te żywe chodzą po rurach. Latem czasami biegają wokół bloków. Chyba przestanę robić jakiekolwiek zaprawy. Potem nikt nie chce ich przynosić, bo każdy się boi i brzydzi zejść na dół.
Rozmawialiśmy z kilkoma sąsiadami naszej rozmówczyni. Większość z nich potwierdziła, że rzadko schodzą do piwnicy. Przyznali, że to przez gryzonie.
- A ja tam nie widziałem żadnej plagi szczurów. Jak są, to tylko dlatego, że pełno gratów tutaj stoi i pustych butelek. Szczury, jak mają dobre warunki, to się gnieżdżą i potem trudno je wytępić - powiedział inny sąsiad.
Razem zeszliśmy na dół. Rzeczywiście w piwnicy jest nie najczyściej. Obok szafki i butelek, zdechły, dorosły szczur. Martwy od co najmniej kilku tygodni. Małych, otrutych szczurków nie zauważyliśmy. W pewnym momencie zza stojącej szafy usłyszeliśmy jednak drapanie...
Trutki gdzie się da
Od kwietnia tego roku zarządcą bloku jest Krzysztof Jóźwiak. Kilka dni temu wraz z Przedsiębiorstwem Gospodarki Mieszkaniowej w Żninie we wszystkich blokach przy ul. Tysiąclecia i w bloku przy ul. Mickiewicza 19 zlecili wyłożenie trutki na szczury. - Problem jest mi znany, ale całkowite wytępienie szczurów to bardzo trudne zadanie - powiedział.
To samo usłyszeliśmy od Andrzeja Kurka, radnego w Radzie Miejskiej w Żninie. Przyznał, że o szczurzym problemie dyskutowano nawet na jednej z sesji.
Zdaniem naszych rozmówców, aby osiągnąć pozytywne efekty należałoby tego samego dnia , w każdym bloku, kamienicy i w każdej posesji w grodzie Śniadeckich wyłożyć trutki. Akcję należałoby co jakiś czas powtarzać.
- Ale znając życie jedni to zrobią, a drudzy nie. A szczur się przemieszcza, wygonią go z jednego miejsca, pójdzie w następne - usłyszeliśmy.
Takie samo zdanie ma Stanisław Wiciński, szef PGM. - W walkę ze szczurami powinno włączyć się całe miasto.
Będą pieniądze, będzie podłoga
- Usuwaniem zdechłych gryzoni zajmują się panie sprzątaczki - oświadczył dalej Krzysztof Jóźwiak. - Robią to jednak w ogólnodostępnych przejściach. Ze swojej piwnicy każdy musi sam je wynieść.
Kiedy zapytaliśmy o remont piwnicznych podłóg, nasz rozmówca oświadczył: - Przyznam, że jeszcze nikt nie skarżył się na ich stan. Aby je zrobić, wspólnota mieszkaniowa musi podjąć w tej sprawie decyzję, potem podjąć uchwałę. Jednak to, kiedy zostanie ona zrobiona, zależeć będzie tylko i wyłącznie od funduszy - powiedział.
Na koniec zaapelował do wszystkim mieszkańców, by pamiętali o zamykaniu okien w piwnicach i drzwi wejściowych. To najprostszy sposób na to, by w naszej piwnicy nie pojawił się nieproszony gryzoń.