Zupa z wkładką zamiast bułki

rodzinne pochłaniają rocznie ok. 4,5 mln zł. To 25,5 procent całego budżetu gminy Lipno, liczącej niespełna 12 tys. mieszkańców. Z zasiłków stałych korzysta 47 rodzin i 26 samotnych osób, około tysiąca osób pobiera zasiłki okresowe.

Zdarza się, że samotną zmarłą osobę trzeba pochować na koszt gminy, komuś innemu pomóc w zakupie żywności a samotną matkę - jak to zdarzyło się ostatnio - umieścić w specjalistycznym ośrodku, bo nie jest ona w stanie samodzielnie zająć się dzieckiem. Wtedy w grę wchodzą zasiłki celowe.

- Takie są potrzeby, a naszym zadaniem jest je zauważać i rozwiązywać problemy - ocenia Hanna Szlą-giewicz, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Gmina Lipno nie jest pod tym względem ani lepsza, ani gorsza od innych, podobnych samorządów, gdzie osób uprawnionych do świadczeń wciąż przybywa.

- Młodzi ludzie częściej wyjeżdżają do pracy poza granicami kraju i nie zawsze skłonni są zdradzać nam ten fakt. Musimy więc dokładnie sprawdzać osoby, ubiegające się o przyznanie pomocy - podkreśla Hanna Szlągiewicz. Pracownicy ośrodka, wśród których przeważają panie, ma-ją więc ręce pełne roboty

Wciąż dochodzą nowe zadania, jak choćby wypłata "becikowego". Średnio w gminie przychodzi na świat 10-12 dzieci w miesiącu, lecz kwiecień był rekordowy. Pojawiło się 22 nowych obywateli. Dzieci rosną, a gmina organizuje dożywianie. To już nie bułka z masłem, lecz gorący posiłek, przygotowywany w trzech szkolnych stołówkach łącznie dla ponad 800 uczniów. Tylko na cel cel potrzeba blisko 78 tys. złotych.

Obecnie trwa kwalifikacja chętnych do pracy w ramach robót publicznych. Tłumów nie widać. Nie od dziś wiadomo, że wśród osób pobierających zasiłki ci, którzy naprawdę chcieliby pracować, stanowią zdecydowaną mniejszość.