Medialne zapowiedzi o zwolnieniu sprzątaczek wywołały popłoch wśród pań, które od lat zajmują się utrzymaniem porządku w szkołach. Teraz w starostwie zapowiadają, że do tematu wrócą za rok. Kobiety nie mogły zrozumieć, jak można wywoływać temat bez jakichkolwiek z nimi konsultacjami. Były jednak cicho sza, bo nie chciały zadzierać z przełożonymi, liczyły przy tym, że sprawa rozejdzie się po kościach.
I owszem, tak się stało, ale tylko na kilka miesięcy. Jak zapowiada Przemysław Biesek-Talewski, wicestarosta chojnicki, sprawa zostanie odłożona na przyszły rok. - Trzeba na spokojnie przeanalizować wszystkie dane - mówi "Pomorskiej". - Trzeba zastanowić się, jak to jest rozwiązane w innych samorządach.
Przeczytaj też: Czy pracownicy obsługi szkół we Włocławku dostaną podwyżki?
Przede wszystkim trzeba się zastanowić nad rzeczywistą powierzchnią do sprzątania w poszczególnych szkołach. Z tym bywa różnie. - Musimy skorzystać z jakichś danych porównawczych - mówi Biesek-Talewski. - Są samorządy, gdzie jest jasno ustalone, że panie mają do posprzątania na przykład 500-600 metrów powierzchni. Ale to nie jest takie proste. Do sprzątania są też powierzchnie okienne czy duże sale gimnastyczne. W naszych placówkach wygląda to różnie.
To właśnie nowy wydział edukacji i sportu będzie miał za zadanie sprawdzić, kto i na jakich zasadach miałby sprzątać szkoły.
- Łatwo o nas rozmawiać za naszymi plecami - mówi jedna z pań. - Pracujemy za kilkaset złotych. Nie dostajemy podwyżek. Traktuje się nas po macoszemu. Stale się o nas zapomina.
Jak zauważa nasza rozmówczyni, sprzątaczki mają wiele różnych obowiązków, których nie bierze się pod uwagę. Nie tylko zmywają podłogi, ale i pomagają w szkole zawsze, gdy trzeba. Jest tak chociażby podczas egzaminów czy różnych konkursów. Noszą ławki, informują gości na uroczystościach.
- Nasze wynagrodzenia są niższe, niż ewentualne rachunki wystawiane przez firmy - mówi kobieta. - Nie ma na czym oszczędzać.
Czytaj e-wydanie »