https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie wolontariusza

Dariusz Nawrocki
Wszyscy wolontariusze działający przy  barcińskim TPD bardzo czujnie obserwują swoje  środowisko. Chcą pojawiać się wszędzie tam,  gdzie są dzieci potrzebujące pomocy. Pomagać  zagubionym i odrzuconym.
Wszyscy wolontariusze działający przy barcińskim TPD bardzo czujnie obserwują swoje środowisko. Chcą pojawiać się wszędzie tam, gdzie są dzieci potrzebujące pomocy. Pomagać zagubionym i odrzuconym. Dariusz Nawrocki
Wolontariusze i sympatycy Towarzystwa Przyjaciół Dzieci z Barcina spotkali się w środę, by podsumować swoją półroczną pracę w ramach programu "Starszy brat, starsza siostra".

     Według Janki Wędzińskiej, prezesa barcińskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, zanim zacznie się szukać pracy, dobrze się sprawdzić jako wolontariusz. - Wszystkim podpowiadamy, by zaczynać od wolontariatu. W przyszłości zdobyte doświadczenie przyda się może do znalezienia pracy.
     Wolontariuszem może zostać każdy. Dowodem na to jest barcińskie TPD. Klaudia i Przemek, małżeństwo niesłyszące, współorganizują zajęcia dla dzieci odwiedzających TPD. Pięknie malują. Wymalowali barciński budynek Ogniska. Przykuta do łóżka Asia, zdała maturę, perfekcyjnie zna język angielski. Myśli o studiach w tym zakresie. Zawsze gotowa jest do tego, by pełnić rolę tłumacza.
     Inna dziewczyna, również o imieniu Asia, studiuje pracę socjalną. Do Ogniska trafiła chcąc nauczyć się języka migowego. Została. Brała udział w programie "Starszy brat, starsza siostra". Opiekowała się małą Natalką. Organizowała jej czas, pomagała w lekcjach. W pewnym momencie pod presją otoczenia Natalka się zablokowała. Nie chciała pomocy, uciekała. - Koleżanki wyśmiewały się z niej, że ma "starszą siostrę", która przecież nie jest naprawdę jej siostrą - tłumaczy Wędzińska. Pani prezes myśli o tym, by zmienić trochę zasady tego programu. Siostrę i brata zamienić na przyjaciela. Być może więcej pracować w grupie, a nie jeden na jeden.
     Urszula Osuch, nauczycielka z Krotoszyna, rozpoczęła pracę jako wolontariusz. Początkowo miała opiekować się tylko jednym dzieckiem. Jednak dzieci chętnych do zabawy z nią było znacznie więcej. - Sporo u nas jest dzieci, które się wałęsają i nie wiedzą, co ze sobą zrobić - mówi. Organizuje czas blisko 40 dzieciakom. W pracę z dziećmi wciągnęła również swego męża.
     Adrian, dziś student III roku medycyny, zna problem z zupełnie innej strony. Kiedyś sam potrzebował pomocy, miał kłopoty zdrowotne. Otrzymał ją. Poczuł w sobie potrzebę pomagania innym. - Teraz chcę leczyć ludziom ciała, kiedyś również chciałem to robić, ale od strony duchowej. Jednak w pewnym momencie poczułem, że na księdza się nie nadaję. Chcę pomagać, ale w inny sposób. Pani Janina wie, że zawsze może na mnie liczyć.
     Wszyscy wolontariusze działający przy barcińskim TPD bardzo czujnie obserwują swoje środowisko. Chcą pojawiać się wszędzie tam, gdzie są dzieci potrzebujące pomocy. Pomagać zagubionym i odrzuconym. Lubią to, co robią.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska