Jutro może "puścić z dymem" cały blok - twierdzą. A sąsiad mówi:- Nie wiem co zrobię jak mnie stąd wyrzucą. Posprzątam tu...
Wczoraj, tuż przed siódmą rano, w mieszkaniu przy ul. Nadgórnej wybuchł pożar. Strażacy na miejscu byli po kilku minutach i szybko ugasili ogień, który objął kuchnię, przedpokój i łazienkę. Nikomu nic się nie stało, bo jedynego lokatora nie było w mieszkaniu.
Nie spaliło się też wiele sprzętów domowych - straty oszacowano na zaledwie tysiąc złotych. Ogień strawił śmieci i szmaty, bo to one były głównym "wyposażeniem" kawalerki, zamieszkiwanej przez uciążliwego dla pozostałych lokatorów Marcina.
Wczorajszy pożar tylko przelał czarę goryczy, bo lista sąsiedzkich zarzutów pod adresem mężczyzny jest długa.
- Hałasy są straszne w jego mieszkaniu! - bulwersuje się Urszula Bednarska, która mieszka pod pogorzelcem. - Nie wiem co on tam robi: złom rozbiera? drewno rąbie? Czasami sufit tak mi się trzęsie, że mam obawy czy się nie zawali! Kilka razy mnie już zalał! Wciąż żyję jak na tykającej bombie!
W mieszkaniu mężczyzny strasznie śmierdzi. Wszędzie pełno szmat, śmieci, resztek jedzenia, a nawet odchodów ludzkich. W lokalu nie ma prądu, ani wody - zostały odcięte z powodu długów. W Spółdzielni Mieszkaniowej trwa procedura eksmisyjna jedynego mieszkańca.
- Nie wiem co zrobię jak mnie stąd wyrzucą - mówi Marcin, mieszkaniec meliny. Choć zarośnięty i brudny, sprawia wrażenie bardzo spokojnego człowieka. - Ale wezmę się za porządek i posprzątam tu.
- I co żeś najlepszego zrobił?! Zaprószyłeś ogień! - zwraca się do młodego mężczyzny sąsiad z drugiego piętra.
- Mnie nie było rano w domu. Nie wiem dlaczego zaczęło się palić - tłumaczy Marcin.
Strażacy też nie wiedzą co było przyczyną pożaru. Mogą się tylko domyślać: - Może świeczka? Albo niedopałek papierosa? - przypuszcza Leszek Głowacki, zastępca komendanta grudziądzkiej straży pożarnej.
Jak długo jeszcze mieszkańcy będą narażeni na niebezpieczeństwo ze strony nieodpowiedzialnego sąsiada? - Nasi prawnicy robią wszystko, żeby przyspieszyć jego eksmisję - mówi Aleksander Laskowski, kierownik administracji Spółdzielni Mieszkaniowej w śródmieściu. - Lokator zalega z czynszem na kilka tysięcy zł. To biedny człowiek, ale jest chory psychicznie i powinien się leczyć.
Marcin jednak nie chce się wyprowadzać: - Uzbieram pieniądze i zwrócę należności. A mieszkanie odmaluję - zapewnia.
Ale sąsiedzi w te zapewnienia nie wierzą. Ich cierpliwość już dawno się wyczerpała.