W Domu Dziecka nr 1 przy ulicy Żytniej przebywa obecnie 40 wychowanków. To za dużo w stosunku do unijnych wymogów, dopuszczających w podobnych placówkach maksymalnie 30 dzieci. Za mało natomiast, gdy weźmie się pod uwagę imponującą kubaturę obiektu, w którym kiedyś mieszkało nawet 60 podopiecznych. Pod obrady Rady Miasta Włocławka trafił więc projekt planowanych w placówce zmian. Nie ogranicza się on wyłącznie do samego domu przy ulicy Żytniej, bierze też pod uwagę inne potrzeby, jak choćby pilne załatwienie miejsc dla dziewcząt i chłopców, których trzeba odizolować od dotychczasowych środowisk. Zmiany uwzględniające te potrzeby wprowadziło już kilka miesięcy temu Pogotowie Opiekuńcze w Brzeziu, zmieniając się - o czym już pisaliśmy - w placówkę wielofunkcyjną. Ma ona wyraźnie wydzieloną część dla dzieciaków, które pod opieką państwa spędzić mają większość dzieciństwa oraz dla tych, którzy zabierani są z dotychczasowych środowisk tylko na pewien czas, w sytuacjach zwanych interwencyjnymi.
- Już poprzedni projekt zmian na lata 2002-2006 uwzględniał też wyraźne rozdzielenie młodszych dzieci od nastolatków, przygotowywanych do usamodzielnienia - przypomina Wojciech Deskiewicz, dyrektor Do-mu Dziecka nr 1 przy ul. Żytniej. Proponowane zmiany uwzględniają te potrzeby. Prowadzony w placówce remont ma oddzielić część pobytową od interwencyjnej. Pojawił się też pomysł przeniesienia najstarszych wychowanków, mających 16-18 lat, do oddzielnego budynku przy ulicy Okrzei, po schronisku dla bezdomnych mężczyzn. Tej koncepcji nie poparli jednak członkowie Komisji Zdrowia, Rodziny i Opieki Społecznej. - To zły pomysł, by młodych ludzi lokować w tak niefortunnym miejscu, przy ruchliwej trasie, obok wielu hurtowni - mówi Jarosław Chmielewski, przewodniczący komisji.
To nie jedyne uwagi komisji zdrowia, która chce jeszcze przemyśleć całą sprawę. Z tego właśnie powodu punkt dotyczący zmian w placówce przy ul. Żytniej, został wczoraj przesunięty na kolejną sesję Rady.