https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

11.12

Andrzej Bartniak
To były najgorsze i najdłuższe godziny w życiu Tomasza Wojtasa oraz jego bliskich. Chwilę grozy przeżyli też ratownicy, którzy długo nie wiedzieli czy uda się uratować zasypanego w studni mężczyznę.

Czwartek miał być jednym z ostatnich dni kopania studni. Budowano ją z myślą o pobliskim oczku wodnym znajdującym się na posesji Ewy Wojtas. Mężczyźni zatrzymali się na piątym metrze. Prace szła coraz trudniej, bo zaczęła wybijać woda. - Chcieli podkopać jeszcze tylko trochę - relacjonuje Adam Wojtas, ojciec Tomasza.
Nie zdążyli. Znajdującego się na dnie mężczyznę zasypała sterta ziemi. Prawdopodobnie pękł lub przesunął się jeden z kręgów. Na szczęście na powierzchni był współpracownik, który natychmiast wezwał pomoc.

11.12

Kilkanaście minut po godz. 11, niemal równocześnie, na działce w Dworzysku zjawili się strażacy ze Świecia, zastęp OSP z Gruczna oraz pogotowie. Zanim podjęto jakiekolwiek działania ratownicze trzeba było błyskawicznie podjąć decyzje, jak najlepiej rozstawić sprzęt. Nikt nie umiał określić w jakim stanie jest poszkodowany.

11.47

Krótko przed południem opuszczono na dół pierwszego ratownika. Ziemię powoli wybierano wiadrami, a następnie przy pomocy lin wyciągano do góry. Na linie wisiał też strażak, który z powodu średnicy kręgu, mającej zaledwie 80 cm, poruszał się z wielkim trudem. W wąskim tunelu spędził ponad 40 minut. Wyciągnięty na powierzchnię sprawiał wrażenie wycieńczonego. Wydawało się jednak, że za chwilę dojdzie do siebie. Po kilkunastu minutach okazało się, że wysiłek był tak wielki iż niezbędne jest odwiezienie go do szpitala.

12.40

Zjeżdża drugi ratownik. Już wiadomo, że zasypany żyje i nie ma żadnych widocznych urazów głowy. Przez cały czas, długim wężykiem, podawany jest z karetki tlen. Manewrowanie w wąskiej przestrzeni jest coraz trudniejsze.

13.27

Do akcji wkracza trzeci ratownik. Przed zjazdem zapada decyzja, że po 20 minutach zastąpi go następny. Ktoś wpada na pomysł, aby o pomoc poprosić straż miejską z Chełmna.
13.39
Na miejscu zjawia się chełmińscy strażnicy z przemysłowym odkurzaczem. Od tego momentu piasek powoli wyciągany jest za pomocą długiej rury.
14.07
Wchodzi kolejny ratownik. Niestety co kilkanaście minut wilgotny piasek zapycha rurę odkurzacz. Urządzenie trzeba wyłączyć i starannie oczyścić. Jednocześnie strażacy zaczynają nerwowo rozglądać się kto będzie mógł jako następny zjechać na dół? Musiała to być osoba niska i szczupła.
14.21.
Do akcji wkracza piąty śmiałek. Chwile potem dojeżdżają następcy. Błyskawicznie odszukano strażaków ważących mniej jak 70 kg.
14.28
Posłuszeństwa odmawia prądownica zasilająca odkurzacz. Na szczęście w wozie OSP jest druga.
14.42
Strażacy wyciągają na górę ratownika, chwilę potem Tomasza Wojtasa, który choć wyczerpany, jest w stanie stanąć na własnych nogach.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska