Przez blisko rok prokuratorzy badali okoliczności śmierci Jolanty Ś. Dziś nie mają wątpliwości, że to Grzegorz G. jest zabójcą szwagierki, która zaszła z nim w ciążę.
Początkowo 32-latek dokładnie opisywał, jak zadawał śmiertelne ciosy siostrze swojej żony. Wskazał również miejsce, w którym zakopał jej zwłoki. Pod koniec postępowania zmienił jednak front i wycofał się z części swoich zeznań. Do morderstwa już się nie przyznaje. Twierdzi jedynie, że ukrył zwłoki szwagierki.
- W międzyczasie dokonano szereg ustaleń, przeszukań, oględzin i pozyskano opinie biegłych. To wszystko potwierdza, że oskarżony dokonał zabójstwa - podkreśla Ewa Romankiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
W trakcie śledztwa udało się odtworzyć ostatnie chwile życia 25-latki, która w chwili śmierci była w siódmym miesiącu ciąży. Późnym wieczorem 31 maja ub.r., Grzegorz G. pojechał ze swoją kochanką, w odludne okolice autostrady A4, niedaleko Straszęcina. Powiedział, że chce zerwać z nią wszystkie kontakty. Wybuchła kłótnia. W pewnym momencie Grzegorz G. miał zepchnąć 25-latkę z około 15-metrowego nasypu.
- Po upadku zadał jej jeszcze kilka uderzeń cegłą w głowę - mówi prokurator Romankiewicz.
Ciało ułożył w bagażniku swojego samochodu i odjechał. Nie był jednak do końca przekonany, że Jolanta nie żyje. Po drodze przystanął, otworzył bagażnik i dla pewności wbił kobiecie nóż w szyję. Według biegłych właśnie to spowodowało, że krew dostała się do dróg oddechowych ofiary, powodując jej uduszenie.
Zabójca nie od razu pozbył się zwłok. Przez kolejne dni woził je w bagażniku, aż w końcu zdecydował się je zakopać w lesie w okolicach Ostrowa.
Po tym jak matka zamordowane zgłosiła policji zaginięcie córki Grzegorz G. zaczął grę pozorów. Dysponując telefonem komórkowym zamordowanej kobiety, wysyłał SMS-y do swojej teściowej. Podając się za jej córkę Jolantę pisał, że przebywa ona za granicą i tam sprzedała swoje dziecko.
Zabójca próbował zacierać również ślady po kochance. Zniszczył jej dowód osobisty i prawo jazdy. Sprzedał jej samochód i sprzęt elektroniczny, inkasując za to do kieszeni 17 tys. zł. Podając się za Jolantę domagał się także zwrotu 5 tys. zł, które kobieta pożyczyła znajomym.
Według prokuratury Grzegorz G. czując, że krąg poszukiwań się zacieśnia, postanowił uciec. Planował eskapadę za granicę i tam zgubienie tropów. Planów ucieczki jednak nie zrealizował.
ZOBACZ TEŻ: W Sądzie Okręgowym w Przemyślu zapadł wyrok dla 19-latki oskarżonej o zabójstwo 26-letniego partnera