Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

32-latka z Jasła zmarła dwa tygodnie po operacji. To miał być rutynowy zabieg

Ewa Gorczyca
Joanna Paszyńska zgłosiła się do szpitala na rutynowy zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego. Zmarła dwa tygodnie później
Joanna Paszyńska zgłosiła się do szpitala na rutynowy zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego. Zmarła dwa tygodnie później Archiwum Rodziny
32-letnia jaślanka przeszła w miejscowym szpitalu operację usunięcia pęcherzyka żółciowego. Tydzień po wypisie do domu zmarła. Mąż młodej kobiety ma wątpliwości, czy jej leczenie było prawidłowe.

- Wciąż mam przed oczami jej uśmiech, kiedy szła do szpitala. Trochę się denerwowała, jak każdy przed operacją, ale nie miała żadnych obaw, że coś może pójść źle - mówi Damian Paszyński, mąż Joanny.

Jej nagła śmierć była szokiem dla najbliższych. Joanna była młodą kobietą w pełni sił. Miała plany, myśleli o powiększeniu rodziny. W jednej chwili wszystko runęło.

Niespełna 5-letni synek wciąż nie dopuszcza myśli, że już nigdy nie zobaczy mamy.

- Tłumaczyliśmy mu, że nie żyje, ale on nie chce w to uwierzyć, myśli, że mama jest w pracy. Ciągle pyta, kiedy wróci z delegacji - opowiada Damian Paszyński.

Problemy z kamicą żółciową były jedynymi na które uskarżała się Joanna Paszyńska. Rok temu przeszła zabieg w Dębicy, Na operację wycięcia pęcherzyka zdecydowała się w Jaśle. - To miał być prosty zabieg, dlatego wybraliśmy miejscowy szpital - mówi mąż 32-latki.

Wyznaczony został termin zabiegu. Dzień wcześniej Joanna zgłosiła się do szpitala. 23 listopada ją operowano.

- To miała być rutynowa laparoskopia. Okazało się jednak, że choć zaczęto tą metodą, skończyło się tradycyjnym cięciem. Operacja trwała 2,5 godziny, żoną zajmowało się trzech chirurgów - relacjonuje Damian Paszyński.

Lekarz prowadzący powiedział, że były - jak to określił - delikatne komplikacje i ze względów anatomicznych nie można było zastosować laparoskopii. - Uspokoił, że wszystko jest w porządku - dodaje 33-latek.

Trzeciego dnia po operacji zaczęły się problemy.

- Joasia nie była w stanie wstać z łóżka. Skarżyła na bóle. Ordynator zlecił badania USG i krwi. Wyniki wyszły tragiczne, pojawił się stan zapalny. A przed pójściem do szpitala wszystkie wyniki były w normie - wspomina mąż.

Lekarze tłumaczyli, że ból to skutek podrażnienia trzustki i minie. Zaś wykazany na USG płyn w jamie otrzewnowej się wchłonie.

Joannę wypisano do domu po tygodniu. Zdaniem męża - przedwcześnie. - Ale zaufaliśmy lekarzom- mówi.

15 grudnia młoda kobieta miała się zgłosić na badanie kontrolne i zdjęcie szwów w poradni chirurgicznej. - W domu przestrzegaliśmy wszystkich zaleceń, żona brała leki, trzymała dietę, odpoczywała. Jej stan powoli się poprawiał - mówi Damian Paszyński.

8 grudnia przed południem opiekowała się nią mama. Wyszła przed godz. 12. Damian Paszyński wrócił do domu ok. godz. 14. - Żona leżała na łóżku, myślałem, że śpi. Ale gdy spojrzałem na twarz, zobaczyłem że ma sine usta - opowiada.

Szwagrowi krzyknął przez telefon, by wzywał pogotowie a sam rozpoczął reanimację. Kontynuował ją aż do przyjazdu karetki.

Ratownicy jeszcze przez godzinę walczyli o życie Asi. Bezskutecznie. Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. - Ale nie był w stanie podać jego przyczyny - mówi Damian Paszyński.

Prokurator zlecił sekcję zwłok. Ta także nie dała odpowiedzi na pytanie, dlaczego młoda kobieta zmarła tak nagle.
Bliscy uważają, że ktoś w szpitalu popełnił błąd. Chcą wyjaśnienia sprawy.

- Nie mogę zostawić śmierci mojej żony bez echa - mówi Paszyński.

Michał Burbelka, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Jaśle podkreśla, że bardzo współczuje rodzinie.

- Jest to bardzo przykra sytuacja, ja także jestem zainteresowany wyjaśnieniem przyczyny tej śmierci - mówi. Dodaje, że kobietę operowali doświadczeni chirurdzy. Takich zabiegów w szpitalu wykonuje się ok. 200.

- Pacjentkę wypisywano bez objawów, które mogły wzbudzić zaniepokojenie. W razie problemów w każdej chwili mogła się zgłosić do szpitala - dodaje dyrektor Burbelka.

Sprawą zajęła się Prokuratura Regionalna w Rzeszowie.

- Po analizie dokumentów podjęliśmy decyzję i wszczęciu śledztwa pod kątem ewentualnego błędu lekarskiego - powiedział nam wczoraj prokurator Mariusz Chudzik.

O opinie poproszono Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Tam zostaną przekazane wycinki do badań histopatologicznych, pobrane podczas sekcji. Biegli mają odpowiedzieć na pytanie jak i dlaczego doszło do śmierci 32-latki.


ZOBACZ TEŻ: Błąd lekarski. W jakim przypadku możemy o nim mówić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 32-latka z Jasła zmarła dwa tygodnie po operacji. To miał być rutynowy zabieg - Nowiny

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska