Trzy pytania do Andrzeja Sadowskiego, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha m.in. o deficyt, który po lutym 2019 osiągnął 0, 8 mld zł.
- Budżet państwa po lutym 2019 ma 0,8 mld zł deficytu. Dochody wyniosły 64,8 mld zł, czyli 16,7 proc. planu, a wydatki 65,6 mld zł, tzn. 15,8 proc. planu. Dziurę w budżecie „wykopały” zwiększone wydatki. Rok temu o tej samej porze stanowiły 14,5 proc. Koniec eldorado? Co to oznacza dla przeciętnego Kowalskiego?
- Deficyt to jedna strona medalu, znacznie trudniejsza jest sprawa obsługi długu publicznego. On wynosi już ok. biliona złotych. A co z tego mają obywatele? Na początku rząd mówił, by na dług publiczny przeznaczyć jak najwięcej pieniędzy. Wzorem jest pod tym względem Japonia i też Niemcy, gdzie dług publiczny jest obsługiwany wzorowo. Ale w Polsce, niestety, to tak nie wygląda. Efekt? Trzeba płacić dużo więcej pieniędzy na dług i mniej można przeznaczyć np. na edukację czy służbę zdrowia, co, niestety, widać. A to wszyscy odczuwamy. Niestety, rząd o tym nam nie mówi.
Przeczytaj także: 500 plus na pierwsze dziecko. Zmiany w 500 plus 2019. Co jeszcze się zmieni? [ZASADY]
- Podatki nie zawiodły, ale wzrosły wydatki - wynika z komunikatu Ministerstwa Finansów dot. szacunkowego wykonania budżetu. A będą jeszcze wyższe, gdy emeryci dostaną trzynastkę, a rodzice 500 plus na pierwsze dziecko.
- Powiem tak: budżet w tym przypadku nic nie da ludziom, tylko zwróci zryczałtowany podatek, trzynasta emerytura i 500 plus na każde dziecko to nic innego niż zwrot podatku. Gdyby państwo lepiej zarządzało pieniędzmi, więcej pieniędzy wróciłoby do polskich obywateli, a tak pójdzie na obsługę długu publicznego. 500 plus czy 13. emerytura tak naprawdę wraca do obywateli w formie zryczałtowanego podatku, który zapłacili. Za chwilę będą mieli realnie jeszcze mniej, gdy wzrosną ceny.
Zobacz także: 500 plus w regionie. Ile osób skorzysta od lipca 2019 roku?
- Gospodarka w UE, a zwłaszcza w Niemczech zaczyna spowalniać, kiedy możemy tego oczekiwać u nas?
- To, wbrew pozorom są bardzo dobre wiadomości dla nas. Na razie. W związku z tą sytuacja Niemcy szukają tańszych towarów i usług i mogą liczyć na Polskę. Także my na razie korzystamy na ich spowolnieniu. Oczywiście, spowolnienie gospodarki prędzej czy później i nas dotknie.
