- Odszkodowanie wypłaca inwestor. Czyli gmina miasta Toruń - wyjaśniał Mirosław Jagodziński, wpisując się tym samym w linię obrony oskarżonych.
Przypomnijmy: na ławie oskarżonych zasiedli dwaj miejscy urzędnicy: Wiktor K. i Andrzej J. Prokuratura oskarża ich o to, że nie dopełnili swoich obowiązków: pozwolili na to, by Bożena Cz., właścicielka firmy Kabo, wykupiła dzierżawiony przez siebie grunt. Zdaniem śledczych oskarżeni powinni zwrócić uwagę na to, że przez tereny należące do Kabo pobiegnie droga dojazdowa do nowego mostu.
Przeczytaj także: Afera mostowa w Toruniu. Są pierwsze zarzuty prokuratorskie
Nie zrobili tego. Efekt? Prokuratura utrzymuje, że na skutek zaniedbania urzędników skarb państwa musiałby wypłacić Bożenie Cz. wyższe odszkodowanie.
I właśnie wysokość odszkodowania oraz wartość spornych gruntów były motywem przewodnim wczorajszej rozprawy. Zgodnie z przepisami wartość gruntów Kabo wycenili wyłonieni przez wojewodę rzeczoznawcy.
Stworzyli tzw. operat szacunkowy - dokument wyceniający grunty Kabo na ok. 1,8 mln zł. Z taką wyceną nie zgodziła się jednak Bożena Cz. Przedstawiła własny operat, z którego wynikało, że grunty są warte blisko 5 mln zł. Wojewoda zwrócił się więc do stowarzyszenia rzeczoznawców z prośbą o rozstrzygnięcie sporu.
Specjaliści mieli zastrzeżenia do obu dokumentów. W końcu - ponieważ od stworzenia pierwszej wyceny minął już rok - wojewoda musiał zlecić kolejną. Tym razem opiewała ona na ok. 1,9 mln zł, a właścicielka Kabo jej nie zaskarżyła.
A co z odszkodowaniem? - Nie wiem, czy i jak zmieniłoby się ono w zależności od tego, czy Bożena Cz. miałaby grunt w dzierżawie, czy na własność - przyznał Jagodziński. Dodał, że odszkodowanie dla właścicielki Kabo powinno pochodzić z kasy miasta.
Tym samym wpisał się w linię obrony Andrzeja J., który od początku twierdził, że nie ma mowy o tym, by skarb państwa miał ponieść straty.
Kolejna rozprawa w lutym. Przesłuchany będzie biegły.
Czytaj e-wydanie »