Po ostatnim wyścigu spotkania, przegranym 1:5 przez Mikkela Michelsena i Leona Madsena, między zawodnikami doszło do spięcia. Najpierw na torze, potem w parkingu, gdzie miało dojść do przepychanek. Potwierdził to zresztą później Michelsen, relacjonując przed kamerami Canal+, że jego mechanicy starli się z teamem Madsena, a on sam "dołączył do tego cyrku".
W poniedziałek do tych wydarzeń odniósł się częstochowski klub.
- W związku z narastającą narracją oraz niewłaściwym i niepełnym przedstawieniem sytuacji, która miała miejsce po zakończeniu 15. biegu w meczu pomiędzy Apatorem Toruń a Włókniarzem Częstochowa, pragniemy stanowczo zdementować jakoby pomiędzy zawodnikami Leonem Madsenem a Mikkelem Michelsenem miało dość do cyt. „regularnej bójki” czy „bokserskiej walki” - przekazał Włókniarz.
- Zawodnicy nie dopuścili się żadnych aktów przemocy wobec siebie, tak jak zrelacjonował to dziennikarz telewizyjny Łukasz Benz. Tuż po biegu, po zjechaniu do boksów zawodniczych, mechanik Mikkela Michelsena zaatakował Leona Madsena, uderzając go ręką w kask. To zachowanie stało się początkiem zamieszania, które zapanowało pomiędzy teamami. Klub stanowczo potępia tego typu sytuacje i akty przemocy, jednocześnie wskazując, że wobec osoby, która dopuściła się tego czynu, zostaną wyciągnięte dotkliwe konsekwencje - zapewnił klub.
- Przed nami trudny i ważny czas, w którym potrzeba wsparcia i wzajemnego szacunku. Nieprawdziwa relacja, która została Państwu przedstawiona podczas transmisji telewizyjnej, wywołała zamieszanie i niezrozumienie, a finalnie stała się zapalnikiem fali krytyki, wymierzonej wobec wskazanych zawodników, a przede wszystkim wobec klubu. Przed nami najważniejszy mecz w sezonie i zapewniamy, że nie złożymy broni. Będziemy walczyć jak drużyna, jeden za wszystkich - wszyscy za jednego. Liczymy i prosimy o Wasze wsparcie - dodali przedstawiciele częstochowskiego klubu.
