Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w toruńskim MOSiRze

Magdalena Janowska
Sergiusz Jagielski (z lewej) pojawił się na spotkaniu, choć dyr. Aleksander Dybiński (na pierwszym planie) i rzecznik Zbigniew Jaskólski go nie zaprosili
Sergiusz Jagielski (z lewej) pojawił się na spotkaniu, choć dyr. Aleksander Dybiński (na pierwszym planie) i rzecznik Zbigniew Jaskólski go nie zaprosili fot. Łukasz Fijałkowski
Podejrzenia o fałszowanie umów ratowników, zarzuty o mobbing - czy to już wszystkie nieprawidłowości w toruńskim ośrodku sportu i rekreacji?

Końca kontrowersjom nie widać, a ratusz, któremu MOSiR podlega, na razie się nie wypowiada. Wątpliwości miała rozwiać wczorajsza konferencja zwołana przez dyrektora Aleksandra Dybińskiego. Nieoczekiwanie zrobiło się nerwowo, bo zjawił się na niej Sergiusz Jagielski, szef związku zawodowego.
Dyscyplina to nie mobbing
W lipcu, na wniosek "Solidarności“ w ośrodku kontrolę przeprowadziła Państwowa Inspekcja Pracy. Pracownicy odważyli się mówić dopiero, gdy władze Ośrodka zwolniły 11 osób i na ich miejsce zatrudniły firmę sprzątającą.
Z ankiet i rozmów z pracownikami wynika, że niektórzy mieli być szykanowani i nakłaniani do wystąpienia ze związku zawodowego pod groźbą utraty pracy.

Dyrektor Dybiński ankietom nie wierzy. Nerwowo zaprzeczał wczoraj, że w ośrodku stosuje się jakieś naciski. - Czy był mobbing czy nie może stwierdzić jedynie sąd - mówił wczoraj. Zignorował fakt, że po wynikach kontroli zostało mu tylko dziewięć dni na podjęcie działań zapobiegających mobbingowi.
Zdaniem szefa MOSiR-u, ankiety zostały zmanipulowane przez Sergiusza Jagielskiego. Jak mówi Dybiński, szef związku prowadzi wojnę z dyrekcją. Mści się za naganę otrzymaną w ub.r.
Według dyrektora to, co pracownicy odebrali jako mobbing, było jedynie wymaganiem od nich dyscypliny.

Manipulowanie umowami
Okazuje się jednak, że z dyscypliną w ośrodku nie jest najlepiej. Na konferencji powrócił temat fałszowania umów i czasu pracy osób zatrudnionych na dwóch basenach MOSiR-u. Sergiusz Jagielski mówił już wprost: - Rzeczą normalną było wpisywanie w grafik innych osób niż te, które rzeczywiście pracowały. Tak się dzieje od lat i to za namową przełożonych. Żeby poprowadzić kurs pływania, ratownik musiał "załatwić" sobie studenta, na którego wypisana zostanie umowa.

Kto chciał zyskać?
Umowy - zlecenia na prowadzenie kursów podpisywali studenci, a faktycznie zajęcia prowadził etatowy ratownik. On też otrzymywał za nie wynagrodzenie.
Dzięki temu student miał zyskiwać zwrot podatku, ratownik dostawał wyższą pensję, a MOSiR nie musiał odprowadzać składek do ZUS. Sprawa trafiła do prokuratury. Śledztwo wszczęto, gdy jeden z byłych współpracowników poinformował policję, że jego dane były wykorzystywane do zawierania fikcyjnych umów, gdy już nie pracował dla ośrodka. Prokuratura nie czekała na wyniki badań grafologicznych i umorzyła sprawę.

Dyrektor Dybiński broni się: - Od dwóch lat próbujemy zaprowadzić porządek na basenach. Kombinatorstwo ratowników wymknęło się pod kontroli.
- Dyrekcja o wszystkim wiedziała - twierdzi Jagielski. - Wierzę, że prokuratura ustali, na czyje polecenie fałszowano umowy.
Urząd miasta w sprawie się nie wypowiada, najpierw chce poznać raport PIP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska