Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Doba atlantyckie opowieści. W stanicy Swornegacie

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Trudno było spotkać Aleksandra Dobę na Atlantyku, bo kto prócz niego pływa przez tak wielką wodę? Można go było za to zobaczyć, a nawet przepłynąć się w jego towarzystwie, na Brdzie i Zbrzycy.

Do Stanicy Wodnej PTTK nad jeziorem Witoczno zjechało z całej Polski prawie 100 uczestników spływu kajakowego z Aleksandrem Dobą w roli głównej. Magia nazwiska Pierwszego Kajakarza RP jest silniejsza nawet niż "okoliczności przyrody" tej części Kaszub, ulubionej przez miłośników sportów i turystyki wodnej. Wszak tędy przebiega szlak Brdy i tu kończą się spływy Zbrzycą.

Aleksander Doba to najbardziej utytułowany kajakarz - podróżnik, nie tylko w Polsce, ale na świecie. Trzykrotnie przepłynął w kajaku samotnie Ocean Atlantycki, a suma jego kajakowych dokonań już w ubiegłym roku przekroczyła 100 tysięcy kilometrów. Żaden inny kajakarz na świecie nie może pochwalić się takim osiągnięciem. W plebiscycie "National Geographic" zdobył tytuł "Podróżnika Roku 2015".

Jego pasje

- Chęć poznawania świata zawdzięczam rodzicom. Moimi pasjami była turystyka rowerowa, piesza, górska, żeglarstwo, szybownictwo, skoki spadochronowe. Kajakarstwem zaś zainteresowałem się mając już 34 lata, na mojej - jak się potem okazało - ulubionej rzece Drawie. Czyli byłem już starym człowiekiem - śmieje się Aleksander Doba, dla kajakarzy Olek. - Tak mi się spodobało, że zacząłem intensywnie pływać i 6 sierpnia ubiegłego roku przepłynąłem 100 tysięczny kilometr. W Polsce nikt dotąd tak wiele nie przepłynął.

Aleksander Doba na Plaży w Pieczyskach z kajakarzami [zdjęcia]

Pierwszy wyjazd na rzeki górskie odbył w latach 80. XX wieku w towarzystwie członków Komisji Turystyki Kajakowej TKKF "Orzeł" (w tym autora artykułu).

- Mieli kaski, co mnie zaskoczyło, bo nie widziałem jeszcze kajakarzy w takim nakryciu głowy. Przydały się, bo rzeki były trudne, ale ekipa była fajna - stwierdza kajakarz z Polic.

A może na morze...

Pływał po rzekach i jeziorach, ale kusiło go także morze. Za komuny wypływanie na morze było zabronione (dziś także formalnie odpływanie 2 mile morskie od brzegu jest zakazane). Ale i tak pływał nielegalnie i często zatrzymywały go Wojska Ochrony Pogranicza.

- Żołnierze pytali co robię na morzu? A ja odpowiadałem same głupoty, że jakoby myślałem, że to jezioro - kontynuuje Doba. - Potem popłynąłem dalej, a że mieszkam w Policach nad morzem, więc wymyśliłem wyprawę w 80 dni dookoła Morza Bałtyckiego. To była wielka frajda. Ale moją najwspanialszą wyprawą była ta, którą nazwałem Kajakiem za Koło Podbiegunowe - z Polic do Narwiku. Wyprawa zajęła mi 101 dni. To 5369 kilometrów, a średnio pokonywałem ponad 50 kilometrów. Jednak, jak jednego dnia zwiedzałem na trasie jakieś ciekawe miasto to, nie płynąłem. Za to nazajutrz przepływałem 100 i średnia wychodziła 50. Dzisiaj przepłynęliśmy Brdą i jeziorami 15 kilometrów. Porównajcie sobie jaka może być różnica w wysiłku - zwrócił się do uczestników spływu.

Pan Aleksander przepłynął też m.in. Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia (1189 km), jednego roku (w 1989) pokonał 5125 km, co jest absolutnym rekordem Polski, w roku 1991 jako pierwszy kajakarz po wojnie przepłynął graniczną Nysę Łużycką oraz Odrę, w tym samym roku jako pierwszy kajakarz przepłynął Cieśninę Piławską kontrolowaną przez ZSRR. Na koncie ma również opłynięcie jeziora Bajkał (prawie 2 tys. km) i spłynięcie Angary do Irkucka.

Na ocean!

Pomysł przepłynięcia Atlantyku nie był jego, ale Pawła Napierały, filozofa, pracownika naukowego Uniwersytetu Zielonogórskiego. Wybierał się kajakiem na Bałtyk i trafił do niego.

- To był szurnięty pomysł, opowiadał bajki, a ja traktowałem go poważnie. Paweł zawrócił mi w głowie, bo jako filozof miał dar przekonywania - przyznaje Aleksander. - Ten jego dar przebił nawet moją rzeczowość inżynierską (Doba jest inżynierem - mechanikiem, emerytowanym pracownikiem Zakładów Chemicznych w Policach - dop. autora). - Wystartowaliśmy z Ghany. Szczerze mówiąc już na Atlantyku straciłem wiarę, że na takich kajakach, a były to zwykłe turystyczne dwójki, da się przepłynąć wielką wodę. Założyłem więc, że popływamy wzdłuż Afryki i wrócimy. Skończyło się na 42 godzinach, bo na ląd cofnęły nas wiatry i prądy. Pozostał wielki niedosyt.

Aleksander Doba rekina okładał wiosłem, gdy stukał w kajak [zdjęcia]

Jednak ta przygoda zainspirowała go - na małej kartce naszkicował jak powinien wyglądać kajak, który da sobie radę na Atlantyku. Miał mieć 7 m długości, jeden metr szeroki, z kabiną z przodu. Miał być niezatapialny (nawet po przebiciu poszycia) i sam wracać po wywrotce do równej stępki. Tak trafił do morskiej stoczni jachtowej Andrzeja Armińskiego w Szczecinie.

- Niech mi pan zbuduje kajak oceaniczny, bo chcę w nim przepłynąć Atlantyk! - poprosił wtedy Doba. - Reakcje mogą być różne, zwykle takie, że trzeba takiego gościa pogonić, bo chyba jest szurnięty. Jednak nie tak łatwo można było mnie zbyć i w końcu przekonałem pana Andrzeja.

Oni pokonali Atlantyk

Jak przypomina pan Aleksander, Atlantyk został przepłynięty przez kajakarzy 6 razy. Na kartach historii zapisało się dwóch Niemców Romer i Hannes Lindemann), jeden Brytyjczyk (Peter Bray) i jeden Polak (Aleksander Doba), i to trzykrotnie. Blisko finału podróży (był rok 1928) Franz Romer zaginął w huraganie.
Wszyscy cudzoziemcy płynęli z atlantyckich wysp do wysp, posiłkując się małymi żaglami. Polak jako pierwszy przepłynął z kontynentu na kontynent, aby ktoś nie zarzucił mu, że prawie przepłynął ocean. Zrobił to wyłącznie siłą własnych mięśni, i odpornością psychiczną.

Wielką wodę pokonał po raz pierwszy na przełomie lat 2010 i 2011 przepływając w 99 dni z Dakaru w Senegalu do wybrzeża Brazylii. Drugi raz zmierzył się z Atlantykiem na przełomie 2013 i 2014 roku płynąc 167 dni z Lizbony na Florydę. Był na wodzie tak długo, bo to najszersze miejsce na Atlantyku (4500 mil morskich). Po raz trzeci rzucił wyzwanie oceanicznym żywiołom w roku 2017 płynąc 110 dni z Nowego Jorku do Francji.

W Swornychgaciach kajakarz opowiadał o perypetiach związanych z tymi wyprawami, o awariach steru i elektrycznej odsalarki wody, spotkaniach z rekinami i wielorybami, no i o walce ze sztormami (najsilniejszy osiągnął 10 stopni w skali Beauforta), z falami dochodzącymi 10 metrów wysokości.

W drugiej wyprawie przez 40 dni płynął przez osnuty złą sławą Trójkąt Bermudzki, który pochłonął w niewyjaśnionych okolicznościach mnóstwo statków i samolotów.

Ale to koniec - wielki podróżnik już nie wybierze się kajakiem na ocean. Tak zadeklarował.

Jak nie słuchał żony

- A gdyby żona, pani Gabrysia, nie zgodziła się na wyprawę atlantycką? - pyta Anna, uczestniczka spływu Brdą i Zbrzycą. - Ależ nie zgodziła się! - odpowiada z uśmiechem Doba. - Powinno się ustanowić medal za to, że ktoś uczestniczył w tak poważnej wyprawie wbrew żonie. Jak żona jest przeciwna, to jest wielki wyczyn.

- Ale jak ja powiem swojemu mężowi Markowi "nie!", to nie ma opcji, że pojedzie - stwierdza Anna.
- Marek, weź się za siebie! - poradzili uczestnicy spływu.

- To wszystko zależy od tego, kto w domu nosi spodnie - konkluduje Doba. - Gdyby Kolumb słuchał żony, to nie odkryłby Ameryki. Moja żona była najbardziej przeciwna tym wyprawom, a potem mnie najbardziej wspierała, ale zaczęła dopiero gdy już wyjechałem z domu.

- A jak po 100 dniach wraca się do domu, to masz potrzebę wygadania się? - pytali inni kajakarze.

- O tak. A jakie to są wspaniałe powitania... Tylko, że najpierw trzeba na długo wyjechać. Najdłużej nie było mnie w domu rok i jeden dzień. Właściwie trzeba do tego dodać dwa dni, które po powrocie samolotem z USA spędziłem w Warszawie, aby zadowolić media - kończy Aleksander Doba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska