Gościa podejmował burmistrz Andrzej Cieśla, sam członek partii ludowców. Ale na sali pojawili się głównie wierzyciele upadłego nieszawskiego Janturu i dyskusja skoncentrowała się głównie na bolączkach pokrzwydzonych rolników, którzy nie szczędzili słów krytyki ani pod adresem PSL, ani samego Eugeniusza Kłopotka. Wytykali działaczom PSL, że nie stanęli murem za pokrzywdzonymi chłopami. - Ani my, ani nasze rodziny nie będziemy głosować na PSL - wykrzykiwali gospodarze. Wypominali posłowi, że "trzymał z oszustami", Eugeniusz Kłopotek tłumaczył, że członkiem PSL jest tylko jeden z braci, byłych właścicieli spółki, która okradła rolników ze zboża.
Gospodarze mieli za złe posłowi, że sejm nie uchwala prawa, które chroniłoby rolników przed oszustami, niemal domagali się, by poseł wpłynął na sąd, by tych, co ich oszukali sprawiedliwie osądzić. - Tu się z Wami zgadzam, trzeba karać za oszustwa, ale jako poseł nie mam prawa wpływać na niezawisły sąd czy niezależną prokuraturę - tłumaczył kandydat do Parlamentu Europejskiego.
Wymiana zdań między posłem a rolnikami była bardzo gorąca, chwilami padały słowa ostre, wręcz obraźliwe, ale na koniec wszyscy podali sobie ręce na zgodę.
Na spotkaniu nie było działaczy lokalnych struktur PSL.
Więcej w środę (12.02) w wydaniu papierowym "Gazety Pomorskiej" na aleksandrowskiej stronie lokalnej. Możesz kupić też e-wydanie
Czytaj e-wydanie »