Polski Cukier - Rosa Radom 87:78 (24:23, 26:8, 20:24, 17:23)
POLSKI CUKIER: Weaver 17 (1), 5 zb., 4 as., Diduszko 14 (2), Trotter 12, 6 as., Sulima 10, 9 zb., Sanduł 0 oraz Wiśniewski 13, 5 as., Skifić 11 (3), 9 zb., Mbodj 9, 2 bl., Śnieg 1.
ROSA: Sokołowski 14 (1), 5 zb., Harrow 16 (1), 7 as., Jackson 12, Zyskowski 8 (1), Witka 3 (1) oraz Zajcew 15 (2), 8 zb., Szymkiewicz 9 (1), 5 zb., Bojanowski 1, Jeszke 0, Zegzuła 0, Adams 0.
Pytanie zasadnicze było takie: Polski Cukier zacznie ten mecz równie ospale jak w czwartek, czy będzie kontynuował świetną passę z czwartej kwarty i dogrywki? Torunianie szybko udzielili odpowiedzi: od początku imponowali agresywnością, nie żałowali rywalom łokci. Sporo faulowali, ale nie zamierzali pozwalać rywalom na łatwe rzuty.
Podwajany Ryan Harrow tym razem mniej szukał punktów, a więcej partnerów. Goście starali się grać jak najwięcej na Darnella Jacksona, który wymuszał dużo przewinień pod koszem.
Rosa sporo korzystała na agresywnej obronie torunian i zaczęła forsować swoje ulubione akcje 1 na 1. W 1. kwarcie torunianie popełnili aż 10 przewinień. Goście z gry mieli tylko 6/13, ale wykonywali aż 15 wolnych. Dzięki temu Rosa odrabiała straty (było 9:5, 22:17).
Torunianie najlepsze pokazali jednak dopiero w 2. kwarcie. To był najlepszy basket Polskiego Cukru w tym sezonie w defensywie i ataku. Po kolejnych przechwytach i kontrach Weavera i Wiśniewskiego (po 9 pkt do przerwy) zrobiło się 35:28. Trener Wojciech Kamiński po raz pierwszy, ale nie ostatni w tej części poprosił o czas.
Gospodarze nie dali się jednak zatrzymać. W obronie podwajali Harrowa i Jacksona, Rosa popełniała stratę za stratą. Polski Cukier bronił twardo, ale tym razem czysto. W ataku grał cierpliwie i szukał pozycji. A jak ich nie było, to Weavera jak dziecko ogrywał Sokołowskiego, przecież najlepszego obrońcę w PLK.
Przewaga urosła do 19 punktów przed przerwą! To była połowa idealna: 61 procent z gry, 23:15 w zbiórkach, 14:7 w asystach, zaledwie 5 strat.
Po przerwie Rosa zaczęła znowu szukać Jacksona pod koszem, ale Polski Cukier skutecznie odpowiadał i zrobiło się 54:34. Goście jednak nie poddawali się. Poprawiali defensywę i dzięki temu przyspieszyli grę w ataku. Po trzech szybkich akcjach zrobiło się 58:45 w 25. minucie i trener Jacek Winnicki musiał prosić o czas.
Udało się trochę poprawić obronę, ale w ataku było zdecydowanie za dużo pomyłek i złych decyzji Polski Cukier ratował przewagę indywidualnymi akcjami: dwukrotnie z dystansu trafił Jure Skifić, a potem w dwóch akcjach pod koszem ładnie pokazał się Mbodj (70:49 w 29. min.)
Torunianiom nie udało się utrzymać wysokiej przewagi, która przed ostatnią kwartą stopniała do 15 punktów. Rosa zacieśniła strefę pod koszem, a rzuty z dobrych pozycji z dystansu mijały kosz. Goście w 33. minucie zbliżyli się na 11 punktów i zaczęło się robić niebezpiecznie. Zły fragment zaliczał Trotter, którego straty napędzały rywala.
Diduszko trafił za 30 (75:60), ale po chwili odpowiedział tym samym Zajcew, zdecydowanie najgroźniejszy gracz Rosy w tym meczu.
Jak przez trzy kwarty Twarde Pierniki imponowały efektownymi akcjami w ataku, tak w ostatnich minutach decydowała obrona. Torunianie robili co mogli, grali z ogromnym poświęceniem. Radomianie jednak i tak na 2 minuty przed końcem zmniejszyli straty poniżej 10 punktów (77:68).
To była już cała seria katastrofalnych błędów, zwłaszcza na obwodzie. W kolejnej akcji Mbodj faulował niesportowo Szymkiewicza po własnej stracie. Ten trafił 1 wolnego, a przy ponowieniu obronę ograł Harrow. Kolejna akcja - faul przy zbiórce Sulimy i dwa wolne Sokołowskiego - 77:75 i 50 sekund do końca!
W kolejnej akcji faulowany Weaver trafił oba wolne. Rosie zostawało 37 sekund na odrobienie 4 punktów straty, ale znowu najsprytniejszy był Weaver, który przechwycił piłkę przy wznowieniu. Na 15 sekund przed końcem 2 wolne wykorzystał Trotter (83:77) i tym razem Rosie wrócić do gry o zwycięstwo już się nie udało.
Kolejny mecz we wtorek w Radomiu. Zwycięstwo oznacza historyczny półfinał dla Torunia!
Opinie po meczu
Wojciech Kamiński
- W 1. połowie byliśmy tłem dla drużyny z Torunia, po przerwie trochę lepiej zaczęliśmy lepiej bronić, walczyć, ale straty okazały się zbyt duże. Pod koniec 3. kwarty mogliśmy zejść na mniejszą różnicę i może mecz byłby bardziej na styku. Wracamy do Radomia i zrobimy wszystko, aby do Torunia jeszcze przyjechać w tym sezonie.
Robert Witka
- Ciężko to wyglądało, zwłaszcza przed przerwą. Z tych 85 minut w Toruniu tak naprawdę jakieś 30 zadecydowało, że wracamy do domu bez zwycięstwa. Jeżeli chcemy tutaj wrócić, to musimy ustabilizować naszą grę i poprawić w zasadzie wszystko: zastawianie, skuteczność, szczególnie obronę. Mamy dwa dni, żeby odpocząć, przeanalizować wszystko.
Jacek Winnicki
- Po ciężkim boju udało nam się zrealizować plan. Dziękuję chłopakom, bo zagrali z wielką ambicją, werwą i walecznością. Ten mecz nas dużo kosztował. Ta pierwsza połowa była chyba najlepsza w tym sezonie w naszym wykonaniu, nawet w serii 13-0 nie graliśmy tak dobrze. To zasługa graczy, ich mobilizacji i świadomości, jak ważny to mecz. Dziękuję kibicom za ogromne wsparcie, było głośno i bardzo fajnie. To nasze wspólne zwycięstwo.
Łukasz Wiśniewski
- Wszyscy sobie zdawaliśmy sprawę, jak ważne to spotkanie. Wiedzieliśmy, że Rosa przyjechała przynajmniej po jedno zwycięstwo i po pierwszej porażce cały czas może ten plan zrealizować. Bardzo mi się podobało nasze nastawienie: wyszliśmy skoncentrowani, egzekwowaliśmy nasze zagrania. Kibice stworzyli fantastyczną atmosferę. Pomogli nam zwłaszcza w końcówce, gdy Rosa mocno się rozpędziła.