To musi niepokoić fanów Anwilu. Drużyna w PLK ma już dwie porażki więcej niż lider ze Słupska, w Pucharze Polski odpadła w pierwszym meczu, choć była uznawana za największego faworyta. Co ciekawe, rok 2022 Anwil rozpoczął świetnymi wygranymi z topowymi drużynami: Zastalem w Zielonej Górze, u siebie ze Stalą Ostrów i Śląskiem Wrocław. Potem przyszły trzy ligowe porażki plus pucharowa w Lublinie, duże problemy w defensywie i wahania gry w ataku.
W Lublinie przegrał z Kingiem, choć prowadził już różnicą 26 punktów. Jonah Mathews: - W pierwszej połowie zagraliśmy swoją koszykówkę, bardzo dobrze w obronie, skutecznie w ataku. Trener przestrzegał nas w przerwie, że mecz się nie skończył. To nie jest absolutnie jego wina, to my zawiedliśmy po przerwie. Takie mecze się zdarzają, ale porażka już w pierwszej rundzie bardzo boli.
- Nie potrafiliśmy, abo nie chcieliśmy zrobić tego, co sobie zakładaliśmy. Nie zgodzę się z Jonahem, że to nie moja wina. To ja podejmuję decyzje w czasie meczu. Zaufałem zawodnikom, choć mogłem wziąć czas lub przeprowadzić zmiany. Okazało się, że ego niektórych było większe od umiejętności - podkreślił Przemysław Frasunkiewicz.
Co miał na myśli? Potem dodał, że wcale nie ostatnią kwartę, ale trzecią. W pewnym momencie Kamil Łączyński oddał trzy niecelne rzuty z dystansu, a w tym czasie King błyskawicznie zmniejszył straty z ponad 20 do 13 punktów.
Frasunkiewicz przyznaje, że możliwości ofensywne jego drużyny w decydujących momentach ostatniej kwarty i dogrywki ograniczył brak Zigi Dimeca, który spadł za pięć fauli. - Z nim na boisku byliśmy lepsi od Kinga o 21 punktów, a bez niego nie mogliśmy pchać piłki pod kosz, poszliśmy w grę izolacyjną, ale w tym elemencie King okazał się lepszy. Przegrywaliśmy wiele takich małych bitew na parkiecie - analizuje trener Anwilu.
Ostateczny wynik meczu był niespodzianką nawet dla trenera Kinga, Arkadiusz Miłoszewski przyznał, że po pierwszej połowie stracił wiarę w zwycięstwo i awans swojej drużyny.
- Znowu zagraliśmy dwie różne połowy i dalej nie wiem, skąd to się bierze. Anwil nas zaskoczył bardzo agresywną i fizyczną obroną, a to był zwykle nasz atut. Pierwszy raz zagraliśmy w pełnym składzie i trochę zachwiane były role w zespole, stąd tak zły początek w naszym wykonaniu. W przerwie powiedziałem zawodnikom: nie patrzymy na punkty, wróćmy do swojej gry. Szczerze? Nie wierzyłem w wygraną, ale chcialem, żeby zespół pokazał charakter w drugiej połowie - powiedział Miłoszewski.
