Artego po bydgoskim dwumeczu remisuje 1-1 z aktualnymi wciąż mistrzyniami Polski. I ten wynik należy uznać za sukces. Dysponujący 6 razy większym budżetem potentat dostał prztyczka w nos. Do tego od zespołu, który radzi sobie praktycznie w "6", grając bez podstawowej środkowej Szczechowiak. Nigeryjska Polka nie wzmocni zespołu także pod Wawelem, ale nie oznacza to, że nasze dziewczyny stoją na straconej pozycji.
Zatrzymać Charles!
Pokazały to choćby w rundzie zasadniczej, wygrywając w hali rywalek 65:49 czy w meczu nr 1 półfinału 68:63. Faktem jest, że były też 3 porażki (2 w lidze u siebie i w Polkowicach w PP), ale nowy mecz to otwarta księga i każdy wynik jest możliwy.
- Cieszymy się, że nie jedziemy na wycieczkę. Wisła wciąż jest faworytem, ale postaramy się powalczyć. Super byłoby, gdyby udało się wrócić do Bydgoszczy na piąty mecz - mówi Tomasz Herkt, trener Artego.
Większa szansa będzie zapewne w sobotę, w meczu nr 3 (g. 16), bo nasz zespół będzie wypoczęty, a krakowiaczki nieco uspokojone po wysokim (90:63) zwycięstwie w meczu nr 2. Wydaje się, że kluczowe będzie zatrzymanie najlepszej w Wiśle Amerykanki Tiny Charles, która w 5 meczach z Artego zdobyła w sumie 103 pkt. i zebrała 61 piłek z tablic.
Bydgoszczanki nie zaskoczą rywalek składem, ale gospodynie mogą, jeśli na parkiet wybiegną kontuzjowane ostatnio Alana Beard i Paulina Pawlak. Czwarty mecz w niedzielę o 19.15. Może on zakończyć rywalizację, ale jeśli tak się nie stanie, zespoły wrócą do Bydgoszczy na mecz nr 5 (10.04, środa).
Czytaj e-wydanie »