Astoria Bydgoszcz - Open Florentyna Pleszew 86:89
Astoria Bydgoszcz - Open Florentyna Pleszew 86:89 (29:20, 20:19, 22:24, 15:26)
ASTORIA: Szopiński 20 (2), 5 str., Szyttenholm 15, 13 zb. (9 w ataku), 5 as., Laydych 15 (1), 5 zb., Lewandowski 13 (1), 8 as., 7 prz., Bierwagen 13, 4 str. oraz Rąpalski 7, Gierszewski 3, Andryańczyk 0, Czyżnielewski 0, Barszczyk 0.
OPEN FLORENTYNA: Żurawski 22, 17 zb. (6 w ataku), Niesobski 19 (3), Stokłosa 18 (2), 8 as., 7 str., Dębski 14 (1), 8 zb., Kaczmarzyk 0 oraz Madziar 16 (2), 5 prz., Buczyniak 0, Czech 0
- To był niesamowicie ciężki mecz, ale takiego się spodziewałem - powiedział Andrzej Kowalczyk, trener Open. - Młody zespół Astorii zagrał znakomite zawody, powinien ten mecz wygrać, ale w końcówce górę wzięło doświadczenie moich zawodników. Mieliśmy również sporo szczęścia.
- Walczymy o awans, do tej pory graliśmy lekkie i przyjemne mecze, ale tym razem rywal zmusił nas do maksymalnego wysiłku, musieliśmy się wznieść na wyżyny swoich umiejętności, a przy tym mieliśmy bardzo dużo szczęścia - przyznał szczęśliwy Marcin Stokłosa, rozgrywający Open. - Gracze Astorii sami nam jednak pomogli w tej wygranej. Nie zmienia to faktu, że bardzo się z niej ucieszyliśmy, bo trzeba było się napracować.
- Co ja mogę powiedzieć. Zagraliśmy rewelacyjnie przez 36 minut, ale w ostatnich 4 mój zespół zapomniał o taktyce, zupełnie nie realizował założeń. Po prostu przegraliśmy na własne życzenie - mówił zmartwiony Jarosław Zawadka. - Z drugiej strony stworzyliśmy, wspólnie z kibicami, wspaniałe, emocjonujące widowisko, a ten mecz pokazał, że możemy rywalizować jak równy z równym z ligowym potentatem.
Astoria zaczęła od mocnego uderzenia, bo w 1. kwarcie trafiła 4 z 6 "trójek", mocno biła się w obronie i na tablicach i od 11:10 odskoczyła na 20:14, potem 29:20. Rywale, głównie dzięki doświadczeniu Żurawskiego i świetnej grze zmiennika Madziara, trzymała się jednak w granicach kilkunastu punktów.
W 2. połowie przypomnieli o sobie Stokłosa, Niesobski i Dębski i przewaga powoli zaczęła się zmniejszać. Mimo iż znakomicie spisywali się Szopiński, Lewandowski, a w obronie szaleli Bierwagen i Szyttenholm. Jeszcze w 36. min było 80:70 po przechwycie Lewandowskiego i trafieniu Szopińskiego, ale końcówkę gospodarze zagrali źle. Stokłosa trafił 2 "trójki" (w sumie zdobył 12 pkt. z 19 ostatnich zespołu), a akcją 2+1 wyprowadził swój zespół na pierwsze prowadzenie na 50 sekund przed końcem (84:86).
Mimo to Astoria mogła wygrać. Po wolnym Stokłosy (84:87) dwa wolne trafił Lewandowski, a chwilę później zmusił rywali do wyrzucenia piłki w aut. Warto dodać, że chwilę wcześniej 2 straty przydarzyły się Szopińskiemu. W kluczowej akcji Szyttenholm wbiegł pod kosz, ale zdecydował się na podanie do Gierszewskiego. Ten przestrzelił za 3 pkt., a sfaulowany został Stokłosa.
- Z boku nie widziałem zegara i ile jest czasu do końca. Było 7 sekund, więc mogłem zagrać inaczej, ale nie miałem tej wiedzy - przyznał potem Gierszewski, który tego dnia nie trafił żadnego z 5 rzutów za 3 (Astoria 0/11 od 2. kwarty). Jeszcze po wolnych Stokłosy piłka trafiła do "Kojota", ale jego rzut rozpaczy nie doleciał do kosza...
Wiadomości z Bydgoszczy i okolic
Czytaj e-wydanie »