https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Asystenci rodzin pomagają w kłopotach

Fot. sxc
W mieście pracuje już 30 asystentów rodzin. Próbują naprawić sytuację w rodzinie tak, by dzieci nie trafiły do placówki opiekuńczo-wychowawczej.

Program realizowany jest przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. - Asystenci docierają do domów, w których rodzice czy opiekunowie nie potrafią poradzić sobie z wychowaniem potomstwa - wyjaśnia Danuta Warczak, dyrektor MOPS. - Mają jedno zadanie: tak pomóc rodzinie, żeby dzieci nie zostały odebrane rodzicom i nie musiały trafić do domu dziecka albo innej placówki.

Działają przy ośrodku
Na terenie miasta jest już 30 asystentów. Działają przy każdym rejonowym ośrodku pomocy społecznej, z wyjątkiem tego na Kapuściskach. W ROPS na Szwederowie jest dziesięciu asystentów, na Błoniu - siedmiu. To najczęściej pracownicy socjalni, którzy przez osiem godzin pracują w ośrodku na etacie, a potem zamieniają się w asystentów i pracują na zlecenie.

Pani Mirosława w ROPS na Błoniu do południa pracuje jako pracownica socjalna: przeprowadza wywiady środowiskowe wśród swoich podopiecznych, a resztę czasu spędza za biurkiem. Kiedy inni kończą pracę, ona ją zmienia. - Z tej biurowej na... asystencką - mówi. - Pracuję jako asystentka od miesiąca. Pomagam samotnemu ojcu wychować 14-letniego syna. Mężczyzna został przed sześcioma laty wdowcem.

Kiedyś prowadził własną firmę, ale po śmierci żony zamknął interes. Teraz nie ma pracy. Często nie potrafi znaleźć wspólnego języka z synem. Chłopak jest zbuntowanym nastolatkiem, który lubi się przeciwstawiać. Próbuję naprawić ich relacje.

Lekcja gospodarności
Pani Mirka pomaga gimnazjaliście w lekcjach. - Oprócz tego robię generalne porządki w ich domu, zakupy. Ojca uczę gotować, gospodarować pieniędzmi.
Kobieta pojawia się u rodziny dwa, trzy razy w tygodniu, na dwie trzy godziny dziennie, zazwyczaj po południu. - Czasem zwalniam się z pracy z ośrodka, żeby załatwić sprawy dla tej rodziny, na przykład zanieść wniosek do urzędu miasta, porobić opłaty.

Pani Mirosławie praca podoba się. - Jest inna od tej, którą dotychczas wykonywałam - twierdzi. - Tutaj mam bliższy kontakt z rodziną, częściej ją odwiedzam, więc lepiej wiem, w czym powinnam pomóc.

Czy czuje się zmęczona, bo pracuje po kilkanaście godzin dziennie? - Nie, przynajmniej na razie. Kiedy sprzątam albo gotuję, nie mam czasu spoglądać na zegarek. Poza tym czasem możemy się razem pożartować, pośmiać, po prostu pogadać. Poznałam już całą rodzinę moich podopiecznych.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska