Tu kiedyś ktoś zginie, kwestia czasu - wzdycha Henryk Goździalski, mieszkaniec Grabkowa. - Wypadki maszyn rolniczych zdarzają się nagminnie, ale idzie zima, a teren jest niezabezpieczony. Będzie jeszcze gorzej. Czy nikogo to nie interesuje?!
Przeczytaj także:Budowa odcinka A1 Brzezie-Kowal stoi. Dyrektor poleci?
Interesuje. Na przykład Stanisława Adamczyka, wójta gminy Kowal i Kazimierza Kacę, starostę włocławskiego. Tylko że oni niewiele mogą zrobić. - Rozumiemy problemy mieszkańców, sami, jako samorząd, je mamy, choćby przez wydłużenie o dziesięć kilometrów trasy jednego ze szkolnych autobusów. Wielokrotnie zgłaszaliśmy to wykonawcy i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ale nic to nie zmieniło - wyjaśnia wójt Adamczyk. - Obawiam się, że teraz, w związku z zerwaniem kontraktu na budowę, mieszkańcy na poprawę sytuacji poczekają kolejne długie miesiące.
Od kilku miesięcy osoby, które chciałyby przestrzegać przepisów, nie dojechałyby do części wsi Grabkowo. Wykonawca wystąpił do starostwa o czasową zmianę organizacji ruchu, niezbędną do wybudowania wiaduktu. Pozwolenie zostało wydane. Szkielet wiaduktu stoi, droga, którą transportowano materiał na budowę jest w rozsypce. Mieszkańcy są zrozpaczeni, a starosta powiadamia prokuraturę o naruszeniu porozumienia. Bo, zgodnie z umową, droga miała być przejezdna już dawno.
- Współczuję tym ludziom, niestety, mogę jedynie informować o tych problemach inwestora, co robię tak często, jak to możliwe - przyznaje starosta.
Mieszkańcy jakoś do swoich domów i pól uprawnych dojeżdżać muszą, więc nielegalnie korzystają z nasypu powstałego w trakcie budowy. Skarpa jest jednak bardzo stroma. Niedawno wywróciła się tu przyczepa pełna zboża. Ziarna wciąż leżą.
- Ludzie tędy jeżdżą, co mają zrobić? - kwituje Henryk Goździalski. - Gorzej, gdy będzie więcej błota lub przyjdą przymrozki. Nie wiem, jak przedostaniemy się wtedy do tej części wsi.
Przerwana w połowie droga nie jest jedynym problemem tej wsi. Mieszkańcy gospodarstw położonych najbliższej wiaduktu są zalewani podczas każdych opadów deszczu.
- Wodę mamy w budynkach gospodarczych, piwnicach, pola są zniszczone - mówi Waldemar Mokry.
- Rów melioracyjny nie jest w stanie odbierać wody z autostrady, więc wszystko spływa do nas. Mamy tego dość! - denerwuje się Jan Lubecki.
Mieszkańcy Grabkowa są załamani wiadomością o zerwanym kontrakcie. Z przerażeniem myślą o zbliżającej się wielkimi krokami jesieni. - Kiedy przyjdą roztopy, będziemy zalani i uwięzieni- mówią.
Czytaj e-wydanie »