Ewa Błażejewska, właścicielka klubu "Babie lato" przygotowywała się do spełnienia swego marzenia przez wiele lat. Wreszcie się udało. W progu klubu wita gości zapach świeżej kawy, zaraz panie upieką ciasto, a zbędne kalorie stracą podczas ćwiczeń jogi lub tai-chi. Mogą też spokojnie poczytać książkę z biblioteczki i podyskutować z koleżanką na każdy temat. Warto tu przyjść? Jeśli lubisz się uczyć, poznawać ciekawych ludzi i dzielić z nimi wspólne pasje. Drzwi klubu stoją otworem.
Skąd pomysł?
Ewa ma 50 lat. Jest biologiem. Pracowała przez wiele lat w szkole, później jako dydaktyk w Ośrodku Edukacji Przyrodniczo-Ekologicznej Ogrodu Zoobotanicznego w Toruniu i w Szkole Leśnej na Barbarce. W końcu postanowiła zrobić coś, co chodziło jej - jak mówi - po głowie przez lata.
- Nie chciałam ograniczać się tylko do aktywności wynikającej z mojego zawodu - powiada Ewa. - Uważam, że człowiek powinien całe życie pracować nad kondycją psychiczną i fizyczną. Lubię się uczyć, w ubiegłym roku skończyłam też kurs przewodnika turystycznego. Lubię też robić coś dla innych. Teraz mam taką szansę.
Aby otworzyć klub Ewa musiał wziąć kredyt. Znalazła też lokal na Starówce, który ją zauroczył. Wcześniej był tu Klub Inteligencji Katolickiej. Ewa pomyślała, że to dobry znak. Będzie do swojego klubu przyciągała inteligentne kobiety, które nie chcą zasklepiać się w domu. Pierwsze panie już się pojawiają. Chcą ćwiczyć jogę, wspólnie gotować, słuchać wykładów o zdrowym żywieniu, oglądać przedstawienia teatralne i uczestniczyć w kameralnych koncertach.
Co myślą panie?
- To świetny pomysł - mówi Zofia Erdman, polonistka z I LO. - Mamy pierwszy w Toruniu klub, gdzie mogą się spotkać kobiety choćby po to, aby poplotkować. Spotkanie w domu to często kłopot dla gospodyni, szczególnie jeśli ta pracuje zawodowo. Poza tym mąż grymasi, że znów koleżanki, a tu możemy nacieszyć się tak zwanym babskim światem do woli.
Podobnie uważa Mariola Kowalczyk (absolwentka zarządzania i marketingu). - Interesują mnie sprawy kulinarne i aranżacja mieszkania - mówi. - Marzyłam o takim miejscu, gdzie kobiety będą się jednoczyć, przychodzić na spotkania z pisarzami, muzykami, aktorami.
Katarzyna Bulczyńska, inżynier chemik, dodaje: - Myślimy już o kursach angielskiego dla pań, bo we własnym gronie nie będziemy się wstydziły wymowy tak, jakbyśmy wstydziły się na normalnych kursach. Jesteśmy w takim wieku, że dzieci powoli opuszczają rodzinne gniazda i wreszcie możemy robić coś dla siebie.