Przyczepa posła Dzięcioła drażniła chyba każdego kierowcę, który w godzinach szczytu szukał miejsca do zaparkowania auta na Starym Mieście, w ostatnich dniach kampanii wyborczej.
- Jechałem akurat do ratusza, żeby załatwić pewną sprawę - mówi Tomasz z Grudziądza. - Ale, niestety, nie mogłem zaparkować, bo na czterech miejscach postojowych stała przyczepka Janusza Dzięcioła. Ciekaw jestem czy poseł miał pozwolenie na taki postój i czy za niego zapłacił? Inną kwestią jest to, że w skandaliczny sposób zabrał miejsca parkingowe, o które na Starym Mieście bardzo trudno.
Poseł nie wiedział gdzie ustawiono baner
- Oczywiście, że za zajęcie miejsc postojowych zapłaciłem - zapewnia Janusz Dzięcioł. - Ale nie wiedziałem, że baner ustawiono w tak niefortunnym miejscu. Kiedy otrzymałem wiadomość, że blokuje on miejsca parkingowe, było już za późno żeby go przestawić, bo trwała już cisza wyborcza. W tym czasie nie wolno ruszać banerów i reklam. Przyczepę zabraliśmy tak szybko, jak było to tylko możliwe. Chciałbym bardzo przeprosić tych wszystkich, których zdenerwowałem, bo nie mogli zaparkować swoich aut. Nie chciałem nikogo urazić.
Plakaty powinny zniknąć w ciągu 27 dni
Przyczepy z uśmiechniętym Januszem Dzięciołem już nie ma. Tak jak wielu innych plakatów i banerów rozwieszonych w całym mieście. Komitety wyborcze mają jeszcze 27 dni na uprzątnięcie materiałów swoich kandydatów.
- Jeżeli tego nie zrobią, wyślemy do nich zawiadomienia. A jeśli nie zareagują, to służby miejskie same posprzątają plakaty, na koszt komitetów - mówi Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej.