Barbara Gawryluk pisze od 2004 r., jest też dziennikarką radiową i tłumaczką z dziecięcej literatury szwedzkiej - nietypowej, bo kryminalnej.
Na spotkaniu w miejskiej bibliotece zdradziła, że wiele własnych historii zmyśla, ale równie chętnie sięga po prawdziwe. Takie prosto z życia, jak ostatnia książka "Baltic - pies, który płynął na krze" szczególnie chwytają za serce. Kto nie pamięta psa, którego znaleziono dryfującego na Bałtyku?
Autorka z Krakowa pojechała do Gdyni i spotkała się z bohaterami - Balticem, jego wybawcą - panem Adamem i kucharzem - panem Romanem.
- Część książki zmyśliłam, bo nie wiedzieliśmy, jak Baltic znalazł się na krze - zdradziła.
- Proszę pani, a moja mama też mi mówi, że pewnie będę w przyszłości pisarką - mówiła jedna z dziewczynek. - Bo często zmyślam i opowiadam różne historie.
Rzeczywiście, dzieci mają wyobraźnię. Miały alternatywne pomysły na opowiedzenie, jak to się stało, że Baltic wszedł na krę na Wiśle. - Przecież mógł spaść z mostu, czegoś się przestraszyć albo zwyczajnie chciał się napić wody - mówiły jeden przez drugiego.
Niektóre maluchy znają książki Gawryluk. Na przykład "Dżoka", który jak wszystkie jej opowieści, bawi i wzrusza. - A gdzie jest grób Dżoka - takim nieoczekiwanym pytaniem zaskoczyła pisarkę jedna z zaciekawionych małych czytelniczek.
Uczniom spodobały się perypetie Dzwonka - świstaka, który nie słucha mamy i taty i lubi chodzić swoimi ścieżkami. - Zupełnie tak jak ja - zauważył jeden z chłopców. To seria niezwykła - tylko dzięki tej lekturze dzieci mają dostęp do świata świstaków. Autorka wyjaśniła im, że to chroniony polski gatunek, któremu grozi wyginięcie, a w zoo go nie ma.