Po objęciu urzędu nowa minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała radykalne odchudzenie listy kluczowych inwestycji, które w najbliższych latach będą finansowane z unijnych pieniędzy. Ich koszty znacznie przekraczały bowiem wysokość przyznanych Polsce środków. Projekt dotyczący bezpieczeństwa włocławskiej tamy znajdował się dopiero na liście rezerwowej.
Wczoraj na konferencji prasowej w Warszawie minister Bieńkowska ogłosiła zweryfikowaną listę tzw. indywidualnych projektów kluczowych. W tzw. III osi programu "Infrastruktura i Środowisko" na pierwszym miejscu znalazł się projekt pn. "Ekologiczne bezpieczeństwo stopnia wodnego we Włocławku".
Tyka im bomba
Decyzja resortu oznacza duży krok na przód w toczącej się od kilkunastu lat batalii o budowę nieszawskiej zapory. Zdaniem najwybitniejszych polskich ekspertów, stanowi ona jedyny środek by oddalić widmo nieuchronnej katastrofy, jaką grozi włocławska tama. Jej groźba rośnie z każdym rokiem, a mieszkańcy Włocławka, Nieszawy, Ciechocinka i innych miejscowości żyją na przysłowiowej bombie zegarowej.
Nie mniejsze niebezpieczeństwo stanowią toksyczne osady, które zalegają dno włocławskiego zalewu. Gdyby tama runęła doszłoby do skażenia Wisły i Bałtyku.
"Pomorska" u ministra
Mimo tak ważkich argumentów włocławska inwestycja znajdowała się dotychczas na rezerwowej liście programu "Infrastruktura i środowisko". Budziło to gwałtowny sprzeciw kujawsko-pomorskich parlamentarzystów oraz samych mieszkańców. To właśnie oni powołali w Nieszawie społeczny komitet, który groził nawet blokadami dróg. Po panice, jaka w wyniku fałszywego alarmu o awarii tamy ogarnęła włocławską dzielnicę Zawiśle powstało tam podobne stowarzyszenie.
W tej walce uczestniczyła też "Pomorska". Do ministerstwa środowiska trafiły listy podpisane przez kilkanaście tysięcy czytelników domagających się budowy nieszawskiej zapory.
Od wczoraj nie ma już wątpliwości! Włocławski projekt awansował z listy rezerwowej na podstawową. Konkurencja była ogromna. Dotychczas na liście tzw. III osi programu znajdowały się aż 54 projekty. Obecnie zostało tylko 8, a - przypomnijmy to jeszcze raz - na pierwszym niejscu jest włocławska tama.
Wanda Bielakowska, radca prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, która od lat pilotuje włocławski projekt: - Można się cieszyć, że wreszcie dostrzeżono istotne zagrożenie, jakie niesie stan włocławskiej zapory. To nie zabawa, mamy już coraz mniej czasu, w pewnym momencie może go zabraknąć. Gdyby doszło do tragedii, zginęliby ludzie, moglibyśmy też mówić o skażeniu środowiska i klęsce ekologicznej.
A gdyby projekt nie przeszedł weryfikacji? - Kolejną szansą byłby konkurs. Oczywiście KZGW zrobiłby wszystko, by go wygrać, ale jest też ryzyko przegranej - mówi Wanda Bielakowska.
Czekają inne bitwy
Oczywiście projekt musi także przejść równie surową weryfikację unijnych urzędników, którzy podejmą decyzję o przyznaniu środków. Chodzi o niebagatelną kwotę pół miliarda euro. Od sierpnia ub. roku warszawski "Hydroprojekt" przygotowuje obszerną dokumentację wymaganą przy złożeniu wniosku o dofinasowanie.
Jeśli wniosek przejdzie bez poprawek, już w 2010 roku może zacząć się budowa nieszawskiej tamy. Ostateczne zakończenie prac nastąpi w 2015 roku.