- To bardzo dobrze, że będzie taka pomoc - mówi Janusz Walczak, gospodarz z Golskiej Huty (pow. włocławskim), producent trzody chlewnej. - Rolnicy woleliby wyższe ceny w skupie zapewniające opłacalność produkcji niż jakiekolwiek wsparcie, no ale sytuacja na rynku jest trudna i trzeba ratować rodzimą produkcję.
Dofinansowanie w ramach „Pomocy dla rolników szczególnie dotkniętych wpływem rosyjskiej inwazji na Ukrainę” wyniesie od 2400 zł do 70 000 zł (maksymalny limit określony w przepisach rozporządzenia UE) na rolnika. Jest możliwe dzięki temu, że do PROW 2014–2020 dodano nowy instrument wsparcia w ramach działania „Nadzwyczajne tymczasowe wsparcie dla rolników, mikroprzedsiębiorstw oraz małych i średnich przedsiębiorstw szczególnie dotkniętych wpływem rosyjskiej inwazji na Ukrainę”.
To też może Cię zainteresować
Wysokość jednorazowej pomocy będzie uzależniona od wielkości gospodarstwa rolnego mierzonej historyczną skalą produkcji (szczegóły na stronie: www.gov.pl/web/rolnictwo).
Niektórzy kujawsko-pomorscy rolnicy mają nadzieję, że kolejna tego typu pomoc będzie adresowana także do gospodarzy zajmujących się tuczem świń, które pochodzą z polskich gospodarstw.
- Rozumiemy, że można dotować tych, którzy tuczą świnie z Danii czy z Niemiec, bo trzeba odbudować rodzimą hodowlę - stwierdził jeden z gospodarzy, którzy zajmuje się produkcją wieprzowiny w cyklu otwartym. - Jednak pomoc dla tych, którzy kupują prosięta urodzone w Polsce byłaby dodatkowym wsparciem dla rolników utrzymujących maciory, bo mogłaby zwiększyć sprzedaż krajowych zwierząt.
Zdaniem Ryszarda Kierzka, prezesa Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, producenci trzody chlewnej potrzebują kompleksowego wsparcia. - Dobrym rozwiązaniem byłoby np. oddzielenie dobrostanu prosiąt od dobrostanu tuczników – uważa. - Jednorazowa, nadzwyczajna pomoc też jest potrzebna, bo rynek jest rozchwiany, ale musimy szukać także rozwiązań długofalowych.
