- W kamienicy przy ul. Klasztornej często spala się cuchnące odpady - twierdzi Czytelnik ze śródmieścia. - Dym jest czarny, czasem ma żółtawy odcień, niczym we włocławskiej fabryce azotów. Powoduje fetor nie do zniesienia dla okolicznych mieszkańców.
O mały włos dostał mandat
Raz człowiek stracił cierpliwość i zadzwonił po straż miejską. - Nie mogli przyjechać. Skierowali mnie do policji; policja z powrotem do strażników, bo to nie ich obowiązek; wreszcie usłyszałem, że zbliża się straż pożarna na sygnale - relacjonuje Czytelnik. - Szybko dodzwoniłem, że się nie pali, żeby ich zatrzymać. Nie daj Bóg, dostałbym mandat na fałszywy alarm. Udało się go uniknąć; ale co z tego, skoro smród został?
Muszą mieścić się w litrach
I jak tu nie bać się o atmosferę, skoro tak trudno jest karać za jej okaleczanie? - Trudno; to fakt - przyznaje Edyta Kliczykowska, szefowa wydziału ochrony środowiska w UM Świecie. - Chyba, że złapie się kogoś za rękę.
Ale są sposoby na ludzi palących śmieci. - Obowiązuje regulamin, gdzie wyznaczone są normy produkcji śmieci na jednego mieszkańca - mówi Kliczykowska. - Jeśli segreguje on odpady, wytwarza ich blisko 14 litrów tygodniowo. Jeśli nie segreguje - 27 litrów. Podejrzani o spalanie śmieci mieszkańcy będą musieli udowodnić, że mieszczą się w tych normach. W przeciwnym wypadku, spotka ich kara.