Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez czego nie wyobrażamy sobie współczesnego gotowania?

Adam Willma [email protected]
Oliwki, kiedyś rarytas nie dla każdego podniebienia, dziś popularna przystawka i podstawa wielu sałatek
Oliwki, kiedyś rarytas nie dla każdego podniebienia, dziś popularna przystawka i podstawa wielu sałatek Monika Wieczorkowska
Oliwki, jogurty owocowe, curry - to tylko niektóre składniki niezbędne w kuchni nowopolskiej.

Dajcie ten artykuł do przeczytania swoim dzieciom. Może z większą wyrozumiałością potraktują was przy stole.

Dla Kingi Nemere-Czachowskiej (szefowa programu Absolwent na UMK) jednym z koszmarów dzieciństwa była sprawa ananasów: - W tamtym czasie o¬woce południowe kojarzyły się z Bożym Narodzeniem, bo o innych porach raczej ich nie było. Babcia wycinała ozdobne kwiatki z skórki pomarańczy i ten zapach był dowodem, że mamy święta. Ananasy znałam tylko z ilustracji, więc kiedy dowiedziałam się, że przyszła do nas paczka z Zachodu - skrzynka świeżych ananasów - szalałam ze szczęścia. Ale krótko - paczka szła dwa miesiące, więc w drodze wszystkie ananasy zgniły.

Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Pamiątkowy daktyl

Prof. Dariusz Dąbrowski z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego ze smakiem egzotycznych owoców zetknął się w... Związku Radzieckim: - Owszem, bywały pomarańcze i banany, ale np. granaty i figi po raz pierwszy posmakowałem za wschodnią granicą, gdzie bywaliśmy w odwiedzinach u rodziny. W radzieckich sklepach można było dostać takie rarytasy pochodzące z republik kaukaskich.

Paweł Stanny, dyrektor Biblioteki Publicznej w Brodnicy po raz pierwszy daktyla posmakował na studiach: - Rzecz była na tyle egzotyczna, że zachowałem sobie trzy suche daktyle na pamiątkę. Znalazłem je w domu przed kilku laty i zasadziłem. Wszystkie trzy wzeszły!

Jednak największe wrażenie zrobiły na Stannym owoce avo¬cado: - Poczęstowano mnie avo¬cado z sosem vinegret podczas mojego pierwszego wyjazdu do Francji. Do dziś pamiętam to wrażenie i do dziś jest to jedna z moich ulubionych potraw.

Prof. Dąbrowski: - O oliwkach oczywiście wiedziałem, bo sporo było o nich w literaturze antycznej. Ale już z istnienia kaparów nie zdawałem sobie sprawy.

Zupa nic

- Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale przecież w PRL bywały całe lata, kiedy nie było pomidorów, bo uprawy pustoszyła jakaś choroba - mówi Mirosława Szyczewska, toruńska notariusz. - A jeśli się pojawiały, to wyłącznie w sezonie. W latach 80. stawiałam pierwsze kroki w kuchni. Gotowało się to, co było do kupienia w pobliskim sklepie "Adaś". Od czasu do czasu były to mielone kotlety z buraczkami, ale najczęściej proste danie, np. pomidorówka z ryżem.

Bodaj żadne inne danie nie poległo wskutek zmiany ustroju z takim kretesem jak zupy:
- Dziś, gdy stawiam na stół zupę, dzieci pytają co będzie na obiad - ubolewa Arletta Bach, pediatra. - Jemy przede wszystkim więcej mięsa niż kiedyś.
- Problem w tym - jakie to mięso. Już w dzieciństwie miałam chłodny stosunek do parówek, gdy dowiedziałam się, że mieli się w nich nawet wymiona - wspomina Małgorzata Kufel, była wiceprezydent Grudziądza. - Dziś, kiedy mieli się nawet dzioby i oczy - nie tykam parówek wcale.

W domu Kingi Nemere-Czachowskiej mięso pojawiało się na stole w niedzielę: - Moja ma¬ma się zbuntowała. Stwierdziła, że woli zrezygnować z mięsa, niż ustawiać się w nocy w kolejkach. Jeśli coś mogłabym sprowadzić z czasów PRL, to głównie wędliny. Dziś nie kupuję ich prawie wcale, bo trudno to "coś" porównać z wędlinami mojego dzieciństwa. Wówczas szynka bywała na stole rzadko, ale jeśli już była, jej smak był znakomity.

Ziemniak zwany kiwi

Zderzenie polskiej lodówki z egzotycznymi frykasami nastąpiło w drugiej połowie lat 80., kiedy upadek realnego socjalizmu był jeszcze mrzonką, ale do Berlina Zachodniego kursowały już autobusy z raczkującymi kapitalistami. Przywozili nutellę, napoje w plastykowych butelkach oraz jogurty z owocami.

Przysmaki z wyższej półki zawędrowały na stoły dopiero w początkach lat 90.: - Podczas jednego ze spotkań notariuszy w Kołobrzegu podano nam po raz pierwszy krewetki. Owszem, znaliśmy polskie raki, ale nie ba¬rdzo wiadomo było, jak się za krewetki zabrać. Podobnie zresztą z kiwi, które z początku braliśmy za ziemniaki. Po prostu nigdy wcześniej nie widziało się tych owoców.

Przełom lat 80. i 90. poecie Michałowi Siewkowskiemu kojarzy się z eksplozją sałatek: - Wcześniej robiło się niemal wyłącznie tradycyjne sałatki. Dla mnie przełomem były sosy ze Szwecji, dzięki którym odkryłem nowe smaki i zacząłem przygotowywać sałatki z warzyw innych niż dotychczas.

Andrzej Janeczek (szef kuchni w toruńskim hotelu 1231, według magazynu MaleMan jednej z 10 najlepszych w Polsce) pod koniec lat 80. żył w rzeczywistości równoległej: - Jako kucharz w warszawskim hotelu Mariott miałem dostęp do niemal wszystkich tych specjałów, które w Polsce były tylko marzeniem. Hotel w 70. procentach zaopatrywał się wówczas w Berlinie Zachodnim, więc skorupiaki, ocet balsamiczny i argentyńska wołowina była codziennością. A po wyjściu z hotelu - szary świat z pustymi półkami, straszny był ten kontrast.

Tryumf oliwki

Dziś powrót do rzeczywistości kulinarnej PRL trudno sobie wyobrazić: - Brak jogurtów owocowych w lodówce? Zgroza! - mówi Andrzej Janeczek. Trudno byłoby mi też odzwyczaić się od skorupiaków, które staram się mieć zawsze pod ręką. Ale jeszcze trudniejsze byłoby życie bez kuchennych sprzętów, których nie mieliśmy wtedy w domu: lodówki bezszronowej, zmywarki czy ekspresu do kawy. Tylko mikrofalówki nie kupiłem do tej pory, bo nie mam do niej zaufania.

- A ja nie wyobrażam sobie życia bez mikroweli - przyznaje Małgorzata Kufel, była wiceprezydent Grudziądza. - Genialny wynalazek. Nigdy w niej nie gotuję, ale jako narzędzie do podgrzewania jest wspaniała. Nie wiem, jak mogłam sobie bez niej poradzić w PRL.

Podróż w czasie do PRL zabolałaby nie tylko z powodu braku podstawowych produktów, ale i przypraw.
- Imbir, curry, zioła prowansalskie - tak się do nich przyzwyczaiłam, że nie wyobrażam sobie bez nich kuchni - dodaje Małgorzata Kufel.

- Na pewno brakowałoby mi dziś bazylii, której nie było w czasach PRL pośród powszechnie dostępnych ziół - zauważa socjolog, prof. Krzysztof Olechnicki. - Dziś mam zawsze doniczkę świeżej bazylii w kuchni. Pewnie też trudno byłoby się rozstać z oliwkami.

Oliwki okazały się przebojem kuchni nowopolskiej, choć droga do docenienia ich specyficznego smaku bywała pokrętna: - Spróbowałem ich po raz pierwszy na początku lat 90. i zupełnie mi nie smakowały - wspomina poseł Zbigniew Girzyński. - Nie tykałem ich nawet na bankietach. Przekonałem się do tego smaku dopiero z pięć lat temu.

- Bez oliwek byłoby trudno - przyznaje Paweł Stanny. - Bardzo lubimy w domu kuchnię grecką, a w niej oliwki są podstawą.

Truskawka górą

Najszybciej przejadły nam się owoce cytrusowe: - Pomarańcze wydawały mi się w dzieciństwie szczytem marzeń - mówi Arleta Bach. - A dziś? Mogę sobie bez problemu wyobrazić życie bez nich. Ale bez jabłek czy truskawek? Nigdy!

- Prawie w ogóle nie kupuję bananów i pomarańczy - zgadza się prof. Olechnicki. - Co innego jabłka, które są u mnie w domu zawsze.

Mirosławie Szyczewskiej ciężko byłoby rozstać się z bakłażanami: - Po raz pierwszy usłyszałam o nich jeszcze w czasach PRL. Ludzie przywozili je z Węgier, ale tylko w postaci pasty. Na pewno bardzo cierpiałabym, gdyby po¬zbawiono nas dzisiejszej kawy z ekspresu. Nie potrafiłabym już przestawić się na zaparzaną w szklance robustę, którą pamiętam z czasów studenckich.

Kucharz na kliknięcie

Dwie ostatnie dekady stały pod znakiem ryb. Kinga Nemere-Czachowska: - Dawniej ryba oznaczała śledzia w śmietanie z cebulką.

- Ryby nie cieszyły się szacunkiem. Czasem, na szczególne okazje, pojawiał się na stole wędzony węgorz (teraz jest tak drogi, że w ogóle go nie kupuję), ale pstrąg praktycznie nie istniał - dodaje Arletta Bach. - Dziś jednak ryby częściej goszczą na talerzu.

W dziedzinie alkoholu podróż do PRL dla dzisiejszego trzydziestolatka mogłaby się źle skończyć.
- Struktura spożycia alkoholu zmieniła się zupełnie - podkreśla prof. Dąbrowski. - Wina wytrawne i półwytrawne, które są dziś tak popularne, a wówczas praktycznie nieobecne w jadłospisie. Te nieliczne, które przywożono z Bułgarii czy Węgier, jeśli nie były słodkie, nie bardzo ludziom smakowały. W restauracjach można było dostać co najwyżej ciężkie deserowe. Rządziła niepodzielnie wódka.

Dla Janusza Gałeckiego, mechanika samochodowego z Bydgoszczy powrót do PRL byłby trudny do zniesienia z jednego powodu: - Piwo. Przecież szklane beczułki, które można było dostać w sklepie nie przypominały dobrego piwa. Co z tego, że był żywiec i leżajsk, jeśli w moim rodzinnym Grudziądzu były nieosiągalne.

Zdaniem Gałeckiego w dziedzinie browarnictwa nastąpiła kosmiczna zmiana: - Na początku lat 90. wydarzeniem było, że potrafimy robić takie piwo jak EB. Teraz już bym go do ust nie wziął - tylko małe browary oraz własny wyrób, bo wszystkie składniki i sprzęt można kupić w internecie. W PRL mogłem sobie, co najwyżej wino porzeczkowe zrobić. Najważniejsze, że przepisy na wszystko, a nawet filmiki z instrukcjami są na wyciągnięcie ręki. Włączasz internet i masz najlepszych kucharzy do dyspozycji.

Po kurę do Gruczna

Prof. Olechnicki studzi ten entuzjazm: - Akurat, jeśli chodzi o kuchnię, gdyby tylko po podstawowe produkty nie trzeba było stać w kolejkach, mógłbym bez wielkiego żalu powrócić do czasów PRL. Ptasie mleczko było rarytasem, ale jego smak był nieporównywalny z dzisiejszym produktem o tej samej nazwie. Co z tego, że kurczaka mogę kupić na każdym rogu za niewielkie pieniądze? Po prawdziwą kurę, której smak przypomina tę sprzed lat, muszę jechać na Festiwal Smaku do Gruczna. To samo z wędlinami. Owszem, ma¬my dziś stoiska ze "zdrową żywnością" (która kiedyś była normalną żywnością). Ludzie kupią w nich coś od czasu do czasu, czasem też zaszaleją z egzotycznym daniem, ale później wracają do codzienności - zupek z paczki, soków na aspartamie i syropie fruktozowym, kiełbas przyprawianych wodą i konserwantami oraz chleba, który nie zasługuje na swoją nazwę.

- A ja uwielbiam tę wolność, możliwość wybierania i kupowania w takich ilościach, jakie akurat są potrzebne - śmieje się Michał Siewkowski. - Nie chciałbym wrócić do czasów, w których w ludziach ustawionych w kolejce ujawniały się pierwotne instynkty. Mam nadzieję, że młodzi ludzie nigdy nas w tym względzie nie zrozumieją.

Przeczytaj także: Ludzie coraz więcej oczekują od Festiwalu Smaku

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska